środa, 9 listopada 2016

Rozdział 7

-Anastazja! Pospiesz się!- Weronika po raz kolejny ponaglała córkę
-Tata Dominiki nie będzie na nas wiecznie czekał, a za chwilę spóźnimy się na mecz!
-Ale nie wiem, którą bluzeczkę ubrać.- dziewczynka przybiegła do kobiety trzymając dwie bluzki, jedną pomarańczową z kwiatkami, a drugą białą z misiem
-Anastazja to jest tylko mecz, a nie pokaz mody!- zdenerwowała się Magierska i dodała
-Ubierz tę pomarańczową.
Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju się przebrać i po chwili wróciła uszykowana.
-Wzięłaś wszystko?
-Tak. Chodźmy już.
-Teraz jej się spieszy, a przed chwilą musiałam ją poganiać.- pomyślała Weronika zamykając drzwi
Droga na halę nie zajęła kobiecie zbyt wiele czasu, ale i tak już były bardzo spóźnione. Weronika zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu i chwytając rękę Anastazji pobiegła w kierunku wejścia.
-Przepraszam, że tak długo czekałeś, ale moja córka ponad pół godziny wybierała bluzkę na dzisiejszy mecz.- usprawiedliwiła się w ramach powitania
Libero zaśmiał się cicho.
-Wiem o czym mówisz bo Dominika nie raz szykowała się ponad godzinę.
-To gdzie mam odebrać te bilety?
-Proszę.- Krzysiek podał jej wejściówki
-Czekaliśmy na was tak długo, że już je odebrałem.
-Dziękuję. To gdzie się spotykamy po meczu?
-Może być nawet tutaj.
-W porządku.- zgodziła się i dodała:
-To ty już leć na boisko, a my damy sobie radę.
Weronika jeszcze nigdy na żywo nie oglądała meczu, ale musiała przyznać, że to było coś zupełnie innego niż oglądanie w telewizji. Te emocje można było poczuć tylko tutaj, na hali. Dominika i Anastazja przekrzykiwały się nawzajem dopingując drużynę gospodarzy. Krzysiek z racji długiej przerwy nie wyszedł w podstawowym składzie. Dopiero w połowie drugiego seta zmienił Damiana Wojtaszka.
-Dawaj tatusiu! Dasz radę!- wykrzyknęła Dominika, a Weronika patrzyła wzruszona jak Krzysiek uniósł głowę i uśmiechnął się delikatnie do córki
Na ten widok ogarnął ją smutek. Anastazja nigdy czegoś takiego już nie doświadczy. Nie zawołała tato, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie będzie kogoś kto mógłby nosić ją na baranach. Nawet na nią spadnie zwyczajo- obowiązek prześwietlenia przyszłego zięcia. Siedzący po jej prawej stronie Sebastian reagował mniej energicznie od swojej siostry. Uśmiechał się kiedy jego tata idealnie przyjął trudną zagrywkę, ale nic ponadto. Po krótkiej obserwacji kobieta zauważyła, że z dwójki rodzeństwa to właśnie Dominika była tą bardziej żywiołową osobą. Drugi set tak samo jak pierwszy gładko wszedł na konto Resovian. Niestety w trzecim nie było już tak kolorowo. Od początku partii dominowali gracze z Gdańska. Dominika i Anastazja ponownie zaczęły dopingować zawodników Asseco. Doping pomógł na chwilę doprowadzić do remisu, jednak po kilku kolejnych akcjach znowu prowadzenie objęli goście. Weronika nie panując nad tym co robi przyłączyła się do żywiołowego kibicowania dziewczynek. Trener Kowal ratował się zmiany, ale nic one nie dały. Ostatecznie Resovianie przegrali tego seta do 17. W trakcie krótkiej przerwy Krzysiek podszedł do band reklamowych, a Dominika natychmiast zaczęła motywować swojego tatę.
-Nie martw się tatusiu. Jeszcze wygracie.- powiedziała uśmiechnięta dziewczynka
-Na pewno.- zapewnił i pognał na boisko uprzednio posyłając córce szeroki uśmiech
Czwarta partia znowu zaczęła się nerwowo i pod dyktando gdańszczan. Weronika przygotowywała się już mentalnie na tie break'a, ale wtedy wydarzył się jakiś cud. Na drodze gości wyrósł ogromny mur nie przebicia w postaci bloku pasiaków. Hala Podpromie popadła w euforie. Zrezygnowani po przegranym trzecim secie i słabym początku czwartej partii kibicie zaczęli dopingować swoich zawodników. Weronika czuła, że jutro, a może nawet już dzisiaj wieczorem będzie miała zdarte gardło, ale wcale się tym nie przejmowała. Wspólnie z kilkunastoma kibicami zagrzewała siatkarzy do walki śpiewając kolejne Resoviackie przyśpiewki.
-A teraz wszyscy powtarzają za mną!- zawołał spiker
-Jej oddałem serce swe! ....
Ona najpiękniejszym snem! ...
Kocham Ją a Ona mnie! ....
Nigdy nie zostawię Jej! ....
Dwa kolory mienią się! .....
Piękna czerwień oraz biel! ....
To drużyna z Rzeszowa! ....
Która zwie się Resovia! .…
Weronika spojrzała na córkę i zobaczyła na jej twarzy szeroki uśmiech. Anastazja już dawno nie była taka szczęśliwa. Gracze w pasiakach wyraźnie uniesieni tym dopingiem bez najmniejszych problemów wygrali czwartego seta i całe spotkanie. Część kibiców ruszyła do band reklamowych po autografy, a pozostali skierowali się do wyjścia. Magierska poczekała aż tłum się z mniejszy po czym wspólnie z dziećmi ruszyła do holu gdzie wcześniej umówiła się z Krzyśkiem.
-I jak się podobało?- zagadnęła
-Było super!- wykrzyknęła Anastazja
-Musimy częściej przychodzić na mecze.- dodała Dominika
-Przyjdziemy na następny mecz prawda?- zapytała ją córka
-Nie wiem kochanie. Może to być akurat mecz wyjazdowy.
-Co to znaczy mecz wyjazdowy?
-To znaczy, że zawodnicy będą musieli jechać do innego miasta zagrać mecz.- wyjaśniła
-No to pojedziemy.- odparła natychmiast dziewczynka
Dla Anastazji wszystko było takie proste. Chcesz i masz. Niestety rzeczywistość jawiła się w zupełnie innych kolorach.
-Kochanie to nie jest takie proste.- powiedziała najdelikatniej jak potrafiła
-Ty masz szkołę, a ja mam pracę.
-Ale to tylko jeden dzień.- nie ustępowała mała Magierska
-Będzie jeszcze wiele meczy u nas. Obiecuję Ci, że jeszcze nie raz tutaj przyjdziemy.
Dziewczynka wyraźnie się ożywiła.
-Już się nie mogę doczekać.
Po niecałych dwudziestu minutach zjawił się Krzysiek. Dominika natychmiast wpadła siatkarzowi w ramiona gratulując mu wygranego meczu.
-Byłeś super tatusiu!
-Mamusia nam dzisiaj na pewno pomagała na boisku.- powiedział przytulając córkę
Weronika za wszelką cenę starała się na nich nie patrzeć ponieważ wiedziała, że jeżeli to zrobi natychmiast się rozklei. Chwile takie jak ta przypominały jej o zmarłym mężu, ale przede wszystkim o zmarłym ojcu Anastazji.
-To co robimy? Chyba trzeba jakoś uczcić to zwycięstwo?- zagadnęła
-Pizza, pizza!- wykrzyknęły w tym samym momencie dziewczynki, a Igła tylko się zaśmiał
-W razie nie mamy wyjścia.- powiedział libero
-Jupi, jupi!!!- zaczęły skandować
-Dobrze, ale już się uspokójcie.- zwrócił się do dziewczynek po czym rzekł do Weroniki
-Znam miłą pizzerię. Bardzo często chodziliśmy tam całą rodziną.
-W porządku. Zatem prowadź.
Po paru minutach dojechali na miejsce. Od progu przywitał ich wysoki szatyn około 40-stki
-Dzień dobry panie Krzysztofie! Dawno już pana u nas nie było. Słyszałem o pańskiej żonie. Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia.
-Dziękuję.- odpowiedział wyraźnie spięty
-Znajdzie się jakiś wolny stolik?
-Dla pana zawsze. Na ile osób?
-5- rzucił krótko libero
-Zapraszam za mną.
-No to na co macie ochotę?- zapytał siatkarz po dłuższej chwili
-Ja chcę margeritę!- wykrzyknęła Dominika
-Ja też!- dołączyła się mała Magierska
-To ja zjem na spółę z Anastazją.- zdecydowała Weronika składając menu
-A Ty młody?- Krzysiek zwrócił się do syna
-Ja poproszę hawajską.
Mężczyzna przywołał kelnerkę i złożył zamówienie.
-A coś do picia?- zapytała kobieta
Dominika i Anastazja zdecydowały się na sok pomarańczowy, Sebastian wybrał fantę, a Krzysiek oraz Weronika zamówili pepsi.
-No to opowiadaj jak Ci się podobało na meczu?- zagadnął siatkarz
-Było super. Nie myślałam, że może być tak fajnie. Ta atmosfera jest po prostu nie do opisania.
-Czyli od teraz będziesz częściej przychodzić?
-Anastazja już zastrzegła, że chce przychodzić na każdy mecz.
-Jak chcesz mogę wam załatwić karnet. Wiem, że sezon już na dobre się zaczął, ale myślę, że nie będzie większych problemów.
-Dzięki, ale raczej ciężko by było z meczami wyjazdowymi. Ja mam pracę, a Anastazja szkołę.
-Ale mam nadzieję, że przyjdziecie na mecz z Radomiem?
-Kiedy gracie?- odbiła pałeczkę
-30 października. To chyba niedziela.
-W takim razie przyjdziemy.- postanowiła
-Muszę przyznać, że pomimo tak długiej przerwy zagrałeś dzisiaj na bardzo wysokim poziomie.
-Lata praktyki i doświadczenia.- odparł nonszalancko
-Pewnie nie jest łatwo wrócić na boisko?
-Czasami kiedy wchodzę na boisko zapominam o szarej i brutalnej rzeczywistości. Kiedy dowiedziałem się, że Iwonka no wiesz zadzwoniłem do rodziców, żeby zabrali dzieciaki i uciekłem właśnie na halę. Przez bite dwie godziny wyżywałem się na piłce.
-Pomogło?
-Było to coś w rodzaju maści przeciwbólowej. Pomogło tylko doraźnie na chwilę.
-Mamusiu kiedy będzie jedzenie, jestem strasznie głodna?!- zawołała Anastazja
-Kochanie musisz być cierpliwa. Pizza nie zrobi się w pięć minut.- odparła kobieta powracając do rozmowy z Krzyśkiem
Dziewczyny zaczęły rozmawiać o jakiejś nowej bajce, a Sebastian siedział zamyślony.
-A teraz jak sobie radzisz?
-Raz jest gorzej raz lepiej. Staram się niczego nie pokazywać przy dzieciach, ale to nie jest takie proste. Od czasu do czasu chodzę do szkolnego psychologa, ale nie wiele to daje.
-Wiem co czujesz. Gdybyś chciał się kiedyś wygadać to śmiało dzwoń.- powiedziała ściskając pokrzepiająco dłoń libero
Obydwoje spojrzeli na swoje złączone dłonie i poczuli niebywałe ciepło rozchodzące się po ich ciałach. Było to dla nich zupełnie nowe i zaskakujące uczucie.
***
Wyrobiłam się wcześniej. Dlatego wrzucam kolejny rozdział. Następny będzie pewnie w okolicy weekendu. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

1 komentarz:

  1. Ta dwójka załapała świetny kontakt
    Dziewczynki zadowolne z meczu, oby z każdego ;)
    Nie mogę się doczekać kolejnego
    Pozdrawiam Jul

    OdpowiedzUsuń