środa, 30 listopada 2016

Rozdział 11

-Co to znaczy?- zapytała wystraszona
-Musimy wykonać jeszcze jedno badanie.- zbył ją zdawkowo
-Panie doktorze co pan podejrzewa?!
-Nie ma sensu siać niepotrzebnie paniki. To badanie da nam stuprocentową pewność.
Weronika weszła do sali gdzie leżała jej córka i zamarła na zastany widok. Gdzie się podziała ta żywiołowa i pełna energii dziewczynka?
-Mama!- zawołała z wyraźnym wysiłkiem
-Jestem kochanie.- odparła siadając na krzesełku obok łóżka po czym delikatnie ścisnęła dłoń córki
-Co mi jest?
-Jeszcze nie wiadomo. Lekarze muszą Ci zrobić jedno dodatkowe badanie.
-Bardzo boli mnie brzuch.- pożaliła się Anastazja
-Za raz zawiadomię pielęgniarkę i da Ci coś przeciwbólowego.- obiecała po czym krzyknęła do przechodzącej akurat sanitariuszki
-Moją córkę bardzo boli brzuch. Mogłaby pani jej coś podać.
-Już zawołam lekarza.- odpowiedziała wychodząc z sali
Po krótkiej chwili zjawił się lekarz, który dokładnie zbadał brzuch dziewczyny i wydawkował środki przeciwbólowe.
-Pani Aniu przewozimy dziewczynkę do sali zabiegowej.- zarządził doktor po czym zwrócił się do Weroniki
-A panią proszę, żeby poczekała na korytarzu.
-Mamusiu boję się!- zapłakała mała Magierska
-Nic się nie bój! Wszystko będzie dobrze!- zapewniła chociaż sama nie wierzyła w swoje słowa
Kobieta usiadła na krześle i zaniosła się głośnym szlochem. Wszystkie te emocje, które tak usilnie starała się hamować wróciły do niej teraz ze zdwojoną siłą. Po krótkiej chwili Weronika poczuła jak czyjeś malutkie ramiona uwieszają jej się na szyi. W pierwszym odruchu Magierska pomyślała, że to Anastazja, ale prawie od razu przypomniała sobie, że dziewczynka przechodzi teraz jakieś badanie. Zaskoczona kobieta podniosła głowę i ujrzała zmartwioną twarz Dominiki. Parę kroków za nią stał zmizerowany Krzysiek.
-Co wy tutaj robicie?- zapytała
-Dominika do mnie zadzwoniła i powiedziała co się stało. Wziąłem taksówkę i jak najszybciej przyjechaliśmy.
-Ciociu co z Anastazją?- do rozmowy wtrąciła się mała Ignaczakowa
-Jeszcze nic nie wiadomo. Właśnie robią jej jakieś badanie.
-Lekarz Ci coś mówił?- libero usiadł obok Weroniki i delikatnie ją objął
Kobieta wtuliła się w mężczyznę opierając swoją głowę o jego ramię.
-Nie, ale jak zobaczył wyniki to bardzo się zmartwił. Krzysiek tak bardzo się boję, że ją stracę. Ja tego nie przeżyję!- ponownie zaczęła szlochać
-Ciiii. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Może to jakaś zwykła infekcja.- mężczyzna starał się ją uspokoić, ale na marne
-Gdyby to była zwykła infekcja to ten lekarz aż tak by się nie wystraszył i nie robił z tego jakiejś wielkiej tajemnicy.
-Może nie chciał Cię nie potrzebnie martwić na zapas.
-Sama już nie wiem co mam myśleć. Czy to życie się na mnie jakoś uwzięło! Czy śmierć Artura to za mało na moje barki!
-Nie mów tak!- przerwał jej stanowczo
-Myśl pozytywnie.
-A czy Ty myślałeś pozytywnie jak widziałeś, że Iwonka…- w porę ugryzła się w język zanim powiedziała umarła jednak siatkarz i tak wiedział o co jej chodzi
-Ale ona i ja zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że odchodzi, a Anastazja jest jeszcze bardzo młoda i ma bardzo duże szanse. Nie zakładaj na wstępie najgorszego.
-Panie doktorze i co?!- zawołała do wychodzącego mężczyzny
-Wyniki będą za jakieś półgodziny. Do tego czasu musimy czekać. Jak czegoś się dowiem od razu panią zawiadomię.- obiecał po czym odszedł
-Muszę jej przywieź jakieś rzeczy, ale nie chcę, żeby była sama.- zwróciła się do Krzyśka
-Jedź, a ja z nią zostanę. Anastazja na pewno się ucieszy na widok Dominiki.
-Dziękuję Ci!- wykrzyknęła i w przypływie nagłej radości pocałowała siatkarza w policzek
-Nie ma za co.- odpowiedział, ale Weronika już wybiegała przez szklane drzwi szpitala
-Tatusiu, ale nic nie będzie Anastazji?- zapytała smutna Dominika
-Nie.- zapewnił chociaż sam miał jakieś złe przeczucia co do zdrowia dziewczynki
Po półgodzinie Weroniki nadal nie było, ale lekarz miał już wszystkie wyniki badań małej Magierskiej. Chociaż Krzysiek skłamał, że jest ojcem Anastazji mężczyzna uznał, że takie informacje należy przekazywać w obecności obydwojga rodziców. Słowa te bardzo zaniepokoiły libero, ale postanowił zachować kamienną twarz ze względu na swoją córkę, która była bardzo spostrzegawcza. W końcu zdyszana kobieta wbiegła do szpitala taszcząc na ramieniu zapakowaną torbę sportową.
-I jak wiadomo już coś?- zagadnęła, a wtedy zjawił się lekarz
-Skoro są już państwo we dwójkę to zapraszam do mojego gabinetu.
Weronika spojrzała zdziwiona na siatkarza, a ten wyszeptał jej na ucho.
-Powiedziałem, że jestem ojcem Anastazji, żeby się czegoś dowiedzieć.
Gest ten bardzo rozczulił Magierską. Mężczyzna mógł teraz sobie odpoczywać w domu popijając kawę, a zamiast tego siedział z nią na szpitalnym korytarzu i martwił się tak samo jak ona.
-Proszę niech państwo usiądą.- lekarz wskazał ręką dwa krzesła naprzeciwko biurka i sam zajął miejsce splatając dłonie przed sobą
-Nie będę ukrywał, że sytuacja jest bardzo poważna.- powiedział na wstępie
-To znaczy?- wyjąkała spanikowana
-Morfologia krwi wykazała niedokrwistość, małopłytkowość, a także znaczny spadek białych krwinek granulocytów.
-Może pan mówić jaśniej?
-Biopsja szpiku kostnego potwierdziła białaczkę limfoblastyczną.
-Chce mi pan powiedzieć, że moja córka ma raka? To jakiś żart prawda? Jest tutaj gdzieś ukryta kamera?- zaśmiała się histerycznie.
-Bardzo mi przykro.-kontynuował lekarz
-Im szybciej zaczniemy leczenie tym większe są szanse na powodzenie kuracji. Białaczka została wykryta stosunkowo szybko co jeszcze bardziej zwiększa szanse państwa córki. Od jutra rozpoczniemy chemioterapię, ale musimy również rozpocząć poszukiwania dawcy szpiku. Anastazja ma bardzo rzadką grupę krwi co nieznacznie, ale jednak zawęża grupę potencjalnych dawców.
Słowa mężczyzny docierały do kobiety jakby przez mgłę. Weronika nadal nie mogła uwierzyć, że jej mała dziewczynka będzie musiała zmierzyć się z tak potwornym paskudztwem.
-Jakie są rokowania?- zapytał Krzysiek
Starał się być opanowany, ale jego również ta wiadomość przygniotła do ziemi. Libero wyobraził sobie, że zamiast Anastazji znajduje tam się jego Dominika i momentalnie poczuł jak ściska go w żołądku.
-Trudno powiedzieć. To wszystko zależy od organizmu. Organizm państwa córki jak na razie dzielnie walczy, ale wiele organizmów reaguje tak na początku. Po pierwszej dawce chemii będziemy mieli trochę bardziej klarowny obraz.
-Rozumiem.- odpowiedział w ich imieniu Krzysiek
-Wysłaliśmy już zgłoszenie do banku dawców szpiku. Teraz czekamy na odpowiedź. Mogą państwo również popytać wśród najbliższej rodziny. Może ktoś będzie miał taką samą grupę krwi.
-A co potem?- to pytanie padło z ust kobiety
-Potencjalny dawca będzie musiał przejść szereg badań pod względem zgodności tkankowej.- wyjaśnił lekarz
-Niestety może zdarzyć się tak, że pomimo zgodności tkankowej organizm odrzuci przeszczep.
-A wtedy?
-Ponownie rozpoczniemy procedurę. Muszą być państwo bardzo silni bo córka będzie potrzebować państwa wsparcia.
-Dobrze. Dziękujemy za wszystko.- powiedział libero i zwrócił się do kobiety chwytając ją pod ramię
-Chodź kochanie.
Kobieta ociężale podniosła się z krzesła. Ledwie para opuściła gabinet Weronika po raz kolejny zaczęła głośno płakać.
-Krzysiek nie dam rady. To wszystko mnie przerasta.
-Nie zostawię Cię z tym samej.- obiecał przytulając Magierską
-Idź do Dominiki i Anastazji. Muszę wykonać jeszcze jeden telefon.
-Dziękuję Ci za wszystko. Gdyby nie Ty…
-No idź już.- ponaglił ją
-Idę, idę.
Siatkarz wyjął z kieszeni kurtki komórkę i wybrał dobrze znany numer.
-Hej Kuba!- przywitał przyjaciela
-Kiedy przyjeżdżasz do Polski?
-Cześć! Za 4 dni gramy mecz z Rumunią.- odpowiedział mu mężczyzna
-A o co chodzi?
-Miałbym do Ciebie sprawę. Tym razem nie prywatną lecz służbową.
-Słucham.
-Córka mojej znajomej zachorowała na białaczkę i pilnie potrzebujemy dawcy szpiku. Pomyślałem sobie, że może Twoja fundacja mogłaby coś zdziałać.- wyjaśnił
-Znajoma? Nie wiedziałem, że się z kimś spotykasz po śmierci Iwony.
-Kuba teraz są ważniejsze sprawy.- zirytował się
-Możesz nam pomóc czy nie?
-Najlepiej będzie jak zadzwonisz do Małgosi i z nią wszystko obgadasz.- poradził mu i dodał
-Za raz wyślę Ci do niej numer.
-Dzięki. Na Ciebie zawsze można liczyć.
-Jeśli mogę komuś pomóc to dlaczego miałbym tego nie robić.- odparł luźno
-Ile lat ma ta dziewczynka?
-7. Chodzi do jednej klasy z Dominiką.
-Dobra. To już wysyłam Ci ten numer i zadzwoń do Małgosi. Na pewno uda się coś zorganizować.
-Jeszcze raz dzięki. Do usłyszenia!
-Do usłyszenia, a może nawet prędzej do zobaczenia.- odpowiedział polski pomocnik rozłączając się

***
Miałam jakąś taką wenę na to opowiadanie dlatego powstał ten rozdział u góry. Mam nadzieję, że się podoba. Spodziewał się ktoś takiego obrotu spraw? Wybacznie, ale nie mogłam nie wrzucić tutaj mojego ulubionego i najbardziej cenionego piłkarza Kuby Błaszczykowskiego. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :) Czekam na jakieś wasze opinie. 

PAMIĘTAJ KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!

wtorek, 29 listopada 2016

Rozdział 10

Krzysiek obudził się z potwornym bólem głowy. Mężczyzna czuł, że ból za chwilę rozsadzi mu czaszkę. Uciążliwy dźwięk budzika jeszcze bardziej pogłębił jego złe samopoczucie. Libero wymacał na oślep komórkę i wyłączył alarm. Siatkarz otworzył powoli oczy i doznał szoku widząc, że druga strona łóżka jest zajęta przez Weronikę.
-Halo! Weronika!- zaczął potrząsać kobietą
-Co jest?- zapytała zaspana jednak nie doczekała się odpowiedzi tylko została zalana lawiną pytań
-Co robisz w moim łóżku? Czy między nami coś zaszło? Co się stało w nocy?
-Krzysiek powoli.- przerwała mu
-Powiedziałeś wczoraj Sebastianowi prawdę o zmarłej Iwonie, a on się na Ciebie obraził. Później zadzwoniłeś do mnie pijany no i przyjechałam tutaj i zostałam na noc.
-Sebastian, dzieci, muszę je wyszykować do szkoły!- wykrzyknął spanikowany
-W takim stanie nigdzie się nie ruszysz!- zarządziła
-Ja zajmę się dziećmi, a Ty zastanów się nad sobą i ogarnij jakoś. Gdzie masz łazienkę?
-Możesz skorzystać z mojej. Pierwsze drzwi na lewo od wejścia.- odpowiedział
Kobieta poszła najpierw obudzić dzieci, a następnie zajęła się sobą. Weronika nie miała przy sobie jakichkolwiek kosmetyków dlatego jedynie przepłukała twarz letnią wodą i i umyła zęby nakładając odrobinę pasy na palec wskazujący. Kiedy Magierska była już gotowa zajrzała do pokoju Dominiki i zobaczyła, że dziewczynka nie może sobie poradzić z założeniem sweterka.
-Pomóc?- zapytała przekraczając próg
Dziewczynka podniosła wzrok na kobietę i skinęła delikatnie głową. Po chwili mała Ignaczakowa wspólnie z Weroniką zeszły do kuchni przygotować śniadanie.
-Na co masz ochotę?- zapytała Magierska
-Na płatki z mlekiem.- odparła dziewczynka wdrapując się na stołek przy kuchennej wyspie
-Dominika mogę Cię o coś zapytać?- poprosiła wyciągając mleko z lodówki
-Tak.- rzuciła krótko dziewczynka
-Tata przyjaźni się z kimś?
-Z wujkiem Bartkiem.- odparła po chwili namysłu
-To ktoś z drużyny?- upewniła się
Dominika pokiwała twierdząco głową, a Weronika prześledziła w myślach skład zespołu próbując znaleźć jakiegoś Bartka. Po paru minutach w kuchni pojawił się zaspany Sebastian. Chłopiec ewidentnie ignorował Magierską. Na pytanie o to co chciałby zjeść odpowiedział, że nie jest głodny i ruszył do wyjścia. Weronika westchnęła głęboko, ale nie zamierzała jeszcze wywieszać białej flagi.
-Sebastian poczekaj!- zatrzymała wychodzącego chłopca
-Nie chcę z panią rozmawiać!- odburknął
-Proszę daj mi 5 minut.
-Nawet na to pani nie zasłużyła.
-A czy Twój ojciec zasłużył na takie potraktowanie!- odbiła pałeczkę
-Chce go pani usprawiedliwiać?
-Chodźmy do salonu.- zaproponowała i zwróciła się do Dominiki
-Za chwilę wrócimy.
Chłopiec z lekkim ociąganiem ruszył za kobietą. Weronika usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok siebie. Sebastian bardzo niepewnie usiadł obok niej.
-Nie popieram tego co zrobił Twój tata.- zaczęła
-Kłamstwo zawsze będzie kłamstwem bez względu na motyw. Mimo wszystko powinieneś postarać się zrozumieć tatę. W jednej chwili zawalił mu się cały świat. Stracił ukochaną żonę. Został sam z dwójką dzieci. Nie jesteś sobie w stanie wyobrazić jak musiało mu być ciężko…
-Ale to go nie usprawiedliwia!- krzyknął Sebastian
-Wiem, ale on Cię teraz bardzo potrzebuje. Już jedną stratę przeżył w ostatnim czasie i obawiam się, że kolejnej może już nie przeżyć.
-Dlaczego tak bardzo Ci na tym zależy?- zapytał nie zwracając uwagi, że przechodzi na Ty
-Masz na myśli dlaczego chcę, żebyś pogodził się z tatą?
-Tak.
-Z wielu powodów. Po pierwsze masz tylko jego i Dominikę. Owszem są dziadkowie i dalsze wujostwo, ale z tej najbliższej rodziny zostali Ci tylko oni. A po drugie życie jest zbyt krótkie, żeby się wiecznie dąsać na kogoś. Co Ci to da, że nie będziesz odzywał się do taty? Poczujesz się przez to szczęśliwszy?
-Być może nie, ale na razie nie potrafię mu wybaczyć.- uciął Sebastian wychodząc z pokoju
Weronika podniosła się kanapy i ruszyła do kuchni. Kiedy kobieta weszła do pomieszczenia Dominika akurat kończyła śniadanie.
-Jeśli już zjadłaś to śmigaj na górę po plecak!- zawołała do dziewczynki, a mała Ignaczakowa zeskoczyła z krzesła i pognała do swojego pokoju
Weronika posprzątała po śniadaniu, a następnie zajrzała do Krzyśka. Mężczyzna ponownie zasnął najwyraźniej wymęczony wczorajszymi wydarzeniami. Kobieta weszła po cichu w głąb pokoju i chwyciła komórkę libero. Na szczęście siatkarz nie miał ustawionego specjalnego hasła do odblokowania telefonu. Magierska załadowała listę kontaktów, ale niestety Krzysiek miał zapisanych aż czterech Bartków. Weronika westchnęła podirytowana nie wiedząc co robić.
-Ciociu już jestem gotowa!- krzyknęła Dominika wybudzając mężczyznę
Krzysiek otworzył oczy mamrocząc coś pod nosem.
-Śpij dalej.- uspokoiła go chowając za plecami zabrany telefon
Siatkarz przewrócił się na drugi bok i ponownie oddał w krainę snu. Kobieta jeszcze raz odblokowała komórkę i zajrzała do listy najczęstszych połączeń. Na samej górze znajdował się numer podpisany jako Bartek. Magierska uśmiechnęła się do siebie przepisując kontakt.
Po pół godzinie Weronika zajechała po córkę. Anastazja trochę marudziła, że musiała zostać u sąsiadki, ale ledwie ujrzała Dominikę natychmiast się ożywiła. W przeciwieństwie do dziewczynek Sebastian nie miał ochoty na jakiekolwiek towarzystwo. Przez całą drogę siedział wpatrzony w boczną szybę i nie odezwał się ani słowem. Nawet wysiadając na szkolnym parkingu nie pożegnał się z Weroniką. Kobieta nie miała mu tego za złe i doskonale rozumiała jak bardzo chłopiec przeżywa tę całą sytuację. Następnie kobieta odwiozła dziewczynki. Zanim Magierska odjechała sprzed szkoły córki zadzwoniła do Bartka, żeby umówić się na spotkanie.
-Słucham!- atakujący odebrał po drugim sygnale
-Dzień dobry Nazywam się Weronika Magierska i jestem znajomą Krzyśka. Moglibyśmy się dzisiaj spotkać?
-Znajomą?- zdziwił się siatkarz
-Tak.- odparła krótko nie mając zamiaru tłumaczyć mężczyźnie złożoności ich relacji
-Możemy się spotkać?- ponowiła swoje pytanie
-Dobrze. Spotkajmy się w Niebieskich Migdałach. Wie pani gdzie to jest?
-Oczywiście.- zapewniła natychmiastowo
-Mieszkam w Rzeszowie od małego.
-Pasuje Pani godzina 12?- zapytał, a Weronika od razu przytaknęła
-W takim razie o 12 w Niebieskich Migdałach- podsumował siatkarz i zakończył połączenie
Punktualnie w południe kobieta zajechała pod kawiarnię. Ledwie Magierska weszła do środka od razu zauważyła siedzącego przy stoliku Bartka.
-Dzień dobry!- przywitała się wyciągając dłoń w kierunku mężczyzny
Atakujący podniósł się z krzesła i uścisnął rękę kobiety.
-Napije się pani czegoś?- zapytał
-Poproszę białą kawę.- odparła, a siatkarz przywołał kelnerkę ruchem dłoni
-Prosimy dwie białe kawy.- złożył natychmiastowe zamówienie
-Zatem o czym chciała pani porozmawiać?- zagadnął kiedy odeszła kelnerka
-Zakładam, że jako przyjaciel Krzyśka wie pan o śmierci Iwony i o tym, że okłamywał swoje dzieci.- powiedziała na wstępie
-Tak. Bardzo go wspierałem po tym wszystkim.- odparł siatkarz
-Krzysiek powiedział wczoraj Sebastianowi prawdę?
-Co zrobił?!- wykrzyknął zaszokowany mężczyzna
-Jednak nie to jest najgorsze. Chłopiec wściekł się na swojego ojca za to, że go okłamał. A Krzysiek nie mogąc sobie z tym poradzić upił się w nocy i do mnie zadzwonił. Jak przyjechałam ledwie stał na nogach i kontaktował.- wyjaśniła
-Czy pani jest jego nową partnerką?- zapytał niepewnie
-Nie skądże. Jesteśmy tylko parą znajomych. Nasze córki chodzą do jednej klasy.
Bartek pokiwał głową ze zrozumieniem, a wtedy kelnerka przyniosła ich kawy. Weronika upiła łyk gorącego napoju i powróciła do przerwanego wątku.
-Myślę, że Krzysiek nie powinien być teraz sam. On nadal przeżywa śmierć żony.
-Pytałem go czy wszystko w porządku, ale on zawsze mnie zapewniał, że tak.- powiedział zamyślony
-Nie znam go tak długo jak pan, ale wydaje mi się, że Krzysiek po prostu lubi uszczęśliwiać wszystkich na siłę i nie chce obarczać kogoś swoimi problemami.- wyznała
-Może skończymy z tym per pan?- zaproponował
-Czuję się dość dziwnie jak ktoś tak do mnie mówi.
-Pewnie. Weronika.
-Bartek. Wpadnę dzisiaj do niego po treningu bo podejrzewam, że nie będzie w stanie na niego dotrzeć.- obiecał
Wtedy rozległ się dźwięk komórki Magierskiej. Zaskoczona kobieta wyjęła telefon z torebki, a kiedy spojrzała na wyświetlacz zdziwiła się jeszcze bardziej.
-Halo!- rzuciła niepewnie do słuchawki
Słowa, które usłyszała po drugiej stronie ścięły ją z nóg.
-Tak jestem mamą Anastazji Magierskiej.- zapewniła łamliwym głosem
Kobieta po drugiej stronie zaczęła coś tłumaczyć Weronice, ale do kobiety docierały tylko skrawki jej słów.
-Rozumiem. Za raz przyjadę.- zapewniła rozłączając się
-Coś się stało?- zapytał zmartwiony siatkarz
-Moja córka zemdlała w szkole i została zabrana do szpitala.- wyrzuciła szybko w pośpiechu ubierając płaszcz
-Poczekaj, zawiozę Cię.- zaproponował
-Dzięki, ale przyjechałam swoim samochodem. Na razie.- odpowiedziała wybiegając z kawiarni
Po kilkunastu minutach zasapana kobieta wbiegła do szpitala. Pani w recepcji poinformowała ją, że Anastazja aktualnie jest badana przez lekarza.
-Panie doktorze! Co z moją córką?!- zawołała hamując łzy bezsilności
-Na razie robimy badania. Jak przyjdą wyniki będziemy wiedzieć coś więcej.
-Ale co się właściwie stało?
-Pani córka zasłabła w szkole, a ogólny wywiad wykazał utrzymującą się wysoką gorączkę. Czy w ostatnim czasie zauważyła pani jakieś zmiany w zachowaniu bądź samopoczuciu córki?
Kobieta pokręciła przecząco głową.
-Przez pewien czas była trochę nieswoja, ale myślałam, że po prostu tęskni za zmarłym ojcem.- wytłumaczyła
-Co to znaczy nie swoja?- dopytał mężczyzna
-Czasami była taka markotna. Nic jej się nie chciało. Nie miała nawet apetytu.
-Rozumiem. Poczekajmy na wyniki badań i wtedy pomyślimy o dalszym leczeniu.
-Panie doktorze mam już wyniki tej pacjentki, Anastazji.- powiedziała wchodząca pielęgniarka
Mężczyzna odebrał od niej plik kartek i dokładnie prześledził zamieszczone na nich dane.
-Panie doktorze co jest?- zapytała widząc zmartwiony wyraz twarzy mężczyzny
-Będziemy musieli poszerzyć diagnostykę.- odparł zagadkowo

***
Mamy dziesiątkę! Jak myślicie co może dolegać Anastazji? Czy Weronika będzie musiała zmierzyć się z kolejną stratą? Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

czwartek, 24 listopada 2016

Już dawno nie czułam się tak niezręcznie

Przed paroma minutami totalnie mnie zamurowało. Nie wiedziałam czy to głupi żart czy poważne pytanie. Po paru zdaniach okazało się jednak, że to grubsza sprawa. Jakaś dziewczyna napisała do mnie czy lubię siatkówkę. Myślę sobie o co chodzi, ale odpisuję, że tak. Odpowiedź jaka przychodzi wbija mnie w kanapę. Podobają mi się trzej siatkarze i czy mam u nich jakieś szanse. Nie ma już tutaj znaczenia o których chodzi. Dłuższą chwilę zastanawiałam się czy w ogóle odpisać, a jeśli tak to co. Delikatnie daje tej dziewczynie do zrozumienia, że powinna dać sobie spokój, ale ona chyba jest tak w nich wpatrzona, że nawet moje odwodzenie jej nic nie da. Sama lubię siatkarzy, niektórzy podobają mi się bardziej inni mniej, ale jeszcze nigdy nie zastanawiałam się nad tym czy, któryś jest wolny i czy z którymś mogłabym by razem. Hm... Czuję się tak jakoś dziwnie po tej rozmowie i dlatego dzielę się nią z wami. 

Rozdział 9

-Sebastian możemy porozmawiać?- zapytał siadając obok syna
-O czym?- burknął chłopiec
-O tym, że już zapomniałeś o mamie i pocieszyłeś się inną!
-Sebastian jesteś już duży dlatego chcę porozmawiać z Tobą jak z mężczyzną.- zaczął Krzysiek jeszcze raz
-Mów.- odparł obojętnie
Libero wziął kilka głębokich wdechów próbując zyskać na czasie. Z jednej strony chciał zrzucić z siebie ten ciężar kłamstw, a z drugiej bał się reakcji syna.
-Wiesz. Czasami tak jest, że człowiek raz skłamie i później popada w tzw. lawinę kłamstw. Kłamie coraz częściej i coraz trudniej mu wyplątać się z tych kłamstw.
-Do czego zmierzasz?- zapytał chłopiec kompletnie nie rozumiejąc słów ojca
-Do tego, że okłamałem Ciebie i Dominikę w pewnej sprawie.- powiedział to tak cicho, że nie miał pewności czy Sebastian go usłyszał
Syn spojrzał na niego z lekkim wyrzutem, a on natychmiast skulił się w sobie. Mężczyzna przed dłuższą chwilę zbierał myśli nie wiedząc jak ma zakomunikować chłopcu, że jego mama już nigdy nie wróci.
-Wasza mama już nie wróci.- rzucił krótko przygotowując się na atak ze strony Sebastiana, który nastąpił zgodnie z jego oczekiwaniami
-Jak to nie wróci?! Przecież mówiłeś! Obiecywałeś!- zaczął krzyczeć chłopiec próbując opanować płacz
-Sebastian!- podniósł głos, a syn natychmiast zamilkł
-Nie wiedziałem jak mam wam powiedzieć, że wasza mama umarła.- usprawiedliwił się
-Ale za to wiedziałeś jak wmawiać nam kolejne kłamstwa! Jak zapewniać Dominikę, że mama niedługo wróci?!
-Synu postaraj się mnie nie zrozumieć.- poprosił przybity
-Nie. W tej chwili Cię nienawidzę i nigdy Ci tego nie wybaczę.
-Sebastian…
-Wyjdź stąd! Nie chcę na Ciebie patrzeć! Brzydzę się Tobą!
Krzysiek spuścił bezradnie głowę i wyszedł z pokoju syna. Mężczyzna skierował swoje kroki do salonu. Z barku wyjął butelkę Jacka Danielsa i wziął duży łyk. Ostry alkohol natychmiast podrażnił jego przełyk, ale wcale się tym nie przejął. Wziął następny haust i jeszcze jeden po czym nie licząc kolejnych łyków opróżnił całą butelkę. Ledwie stojąc na nogach doczłapał się na kanapę i chwycił komórkę. W głowie już mu dawno szumiało, a obraz był kompletnie zamazany. Mimo wszystko jakimś cudem udało mu się wybrać numer Weroniki.
-Krzysiek coś się stało?.- po drugiej stronie rozległ się zmartwiony głos kobiety
-Weronika.- wybełkotał
-Ty jesteś pijany?!- wykrzyknęła
-Wypiłem tylko kropelkę.
-Krzysiek co się stało?- ponowiła swoje pierwsze pytanie
-Powiedziałem Sebastianowi prawdę, a on mnie znienawidził.- odparł płaczliwie
-Krzysiek nic nie rób. Podaj mi swój adres. Za raz u Ciebie będę.
-Nie, nie przyjeżdżaj!- zaprotestował stanowczo
-Nie waż się ze mną kłócić! Dawaj adres!
Libero resztkami sił podyktował Weronice swój adres i zakończył połączenie.
Kobieta zaraz po rozmowie z Krzyśkiem poszła zbudzić córkę. Dziewczynka marudziła trochę, ale ostatecznie zgodziła się zostać u sąsiadki. Pani Małgosia bardzo się zmartwiła na ich widok, ale bez jakichkolwiek problemów obiecała, że się zajmie małą. Weronika wsiadła do samochodu i pognała do siatkarza. Chociaż rozmawiali ze sobą zaledwie paręnaście sekund to kobieta i tak wiedziała, że coś złego stało się z libero. Po kilkunastu minutach Magierska dotarła na miejsce. Weronika zapukała w drzwi nie chcąc obudzić dzieci. Niestety pomimo odczekania dłuższej chwili nikt się nie zjawił. Kobieta wyjęła z torebki komórkę i wybrała numer siatkarza. Mężczyzna nie odebrał od razu, a kiedy to zrobił ledwie kontaktował.
-Krzysiek. Jestem pod Twoim domem.- zakomunikowała
-Mówiłem Ci, że miałaś nie przyjeżdżać.
-Owszem, ale nie powinieneś być sam w takim stanie. Zwłaszcza, że mieszkają z Tobą małe dzieci.
-Dzieci, które mnie nienawidzą.- podsumował smutno
-Postaraj się zrozumieć Sebastiana. Właśnie się dowiedział, że jego mama już nie wróci. To był dla niego szok.
-Jeśli powiedziałaś to co chciałaś to teraz możesz wracać do domu.
-Nie zamierzam nigdzie wracać.- oznajmiła hardo
-Jeśli w tej chwili mi nie otworzysz to wyważę te cholerne drzwi!
Libero natychmiast się rozłączył, a kobieta pomyślała, że w ten sposób chce jej dać do zrozumienia iż ma tę całą jej gadkę w głębokim poważaniu. Po chwili jednak drzwi się uchyliły i Weronika po raz pierwszy w życiu zobaczyła dosłowny wrak człowieka.
-Krzysiek!- wykrzyknęła po czym nie panując nad tym co robi mocno przytuliła mężczyznę
Zaskoczony siatkarz odwzajemnił jej uścisk i zaczął cicho szlochać. Jeszcze parę dni temu myślał, że powoli wychodzi na prostą, ale dzisiaj się przekonał, że tak naprawdę nadal stoi w miejscu.
-Ci… Wszystko będzie dobrze.- zaczęła do niego przemawiać uspokajającym głosem
-Nie dam rady. Nie poradzę sobie.- bełkotał
-Krzysztof!- krzyknęła próbując przyprowadzić go do porządku
-Przestań się nad sobą użalać i weź w końcu w garść!
-Ty nic nie rozumiesz! Ty…
-Tylko mi nie mów, że nie wiem co to znaczy stracić kogoś bliskiego!- zareagowała ostro
-Też straciłam męża! Również okłamuję swoją córkę! Więc mi nie mów, że nie wiem co czujesz. Bo Cię rozumiem jak nikt inny.
Mężczyzna odsunął się od Weroniki i spojrzał na nią z niedowierzaniem.
-Daruj sobie tandetną, przepraszającą gadkę.- powiedziała zanim zdążył się odezwać
-Lepiej wejdźmy do środka bo zaraz się rozchorujesz na tym zimnie.
-Wszystko mi jedno.- wymamrotał
-Żadne wszystko mi jedno! Masz dwójkę dzieci, którymi musisz się zająć! Ma wspaniałych rodziców, którzy zawsze Ci pomogą, masz przyjaciół i kolegów z drużyny, na których zawsze możesz liczyć i w końcu masz mnie. Może znamy się dość krótko, ale nie potrafię Cię zostawić. Wiesz jak bardzo się zamartwiałam po Twoim telefonie. W głowie układałam już najczarniejsze scenar…- nie dokończyła ponieważ Krzysiek biorąc ją z zaskoczenia wpił się w jej usta
Kobieta wiedziała, że to wszystko przez alkohol. Że na trzeźwo na pewno by się tak nie zachował, a jednak oddała ten pocałunek. Gdzieś w jej podświadomości czaiła się myśl, że właśnie zdradza Artura, ale prawie natychmiast ta myśl została zastąpiona inną. Artur bardzo ją kochał i z pewnością chciał, aby była szczęśliwa. Po chwili jednak Magierska otrzeźwiała i odepchnęła od siebie libero. Siatkarz spojrzał na nią zmieszany.
-Co nie jestem nim?!- warknął
-Kim?
-Twoim zmarłym mężem.- doprecyzował
-Krzysiek o co Ci chodzi? Ty niedawno pochowałeś żonę, a ja męża. To nie właściwe.
-A co jest właściwe?! Życie pod kloszem?!
-Proszę Cię wejdźmy do środka. Jestem bardzo zmęczona.
Mężczyzna w końcu przepuścił kobietę i ruszył za nią. Po chwili jednak Krzysiek stracił równowagę i zaliczyłby bliskie spotkanie z podłożem gdyby Weronika nie złapała go w ostatniej chwili.
-Chodź zaprowadzę Cię do sypialni. Gdzie jest Twój pokój.
-Ostatni na prawo, na pierwszym piętrze.- odparł z wyraźnym wysiłkiem
Kobieta jęknęła na myśl, że będzie musiała jakoś wtaszczyć mężczyznę po schodach. Libero próbował jej pomóc. Niestety ledwie stał na nogach pomimo oparcia Magierskiej i barierki.
-Ciocia?- u szczytu schodów zjawiła się zaspana Dominika
-Idź spać kochanie. Wszystko dobrze.- zapewniła ją natychmiast nie chcąc, żeby dziewczynka oglądała swojego ojca w takim stanie
-A dlaczego tatuś tak dziwnie chodzi?
-Skręcił sobie kostkę.- wymyśliła na szybko
-Dominika idź spać bo jutro nie wstaniesz do szkoły.
-Dobranoc ciociu, dobranoc tatusiu!- krzyknęła mała Ignaczakowa i zniknęła za drzwiami swojego pokoju
Jedynie odpowiedziała jej Weronika ponieważ Krzysiek dostał potwornych mdłości i bał się otworzyć buzię. Wymęczona kobieta zaprowadziła mężczyznę do jego sypialni. Libero od razu rzucił się na łóżko po raz kolejny trzęsąc się z tłumionego wewnątrz szlochu. Weronika przysiadła na skraju łóżka i pogłaskała go po policzku, a następnie zaczęła przeczesywać jego włosy.
-Śpij już.- wyszeptała
-Jak się obudzisz nadal tu będe.
***
W ponad tygodniu jest dziewiątka. Dzisiaj troochę tak dramtycznie, ale mam nadzieję, że się spodoba. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

poniedziałek, 14 listopada 2016

Rozdział 8

Po paru minutach kelnerka przyniosła ich zamówienie, a Anastazja natychmiast zabrała się pałaszowanie pizzy.
-Kochanie poczekaj chwilę. Pizza jest na pewno jeszcze gorąca.- powiedziała Weronika do córki
-Ale ja jestem bardzo głodna!- pożaliła się dziewczynka
-Anastazja przestań bo zaraz ludzie pomyślą, że Cię głodzę.
-Głodzisz?- mała Magierska spojrzała skonfundowana na mamę
-To znaczy, że nie daję Ci jedzenia.
Dziewczynka zrobiła niezadowoloną minę, ale ostatecznie zastosowała się do polecenia kobiety. W trakcie kolacji dzieci były zajęte sobą, a Krzysiek wciągnął Weronikę w niezobowiązującą rozmowę.
-To powiadasz, że kiedyś grałaś w siatkę.- powiedział zdziwiony
-Tak. Akurat byłam w tym wieku, że szukałam własnej drogi. Nigdy nie było u mnie czegoś takiego, że od początku wiedziałam kim chcę być w przyszłości. Najpierw miałam zostać lekarzem, ale widok krwi przyprawia mnie o mdłości dlatego tak szybko jak wpadłam na ten pomysł tak szybko z niego zrezygnowałam. Później była psychologia, po niej właśnie siatka, a na końcu został instruktor fitness.- wyjaśniła
-Ja w przeciwieństwie do Ciebie od początku wiedziałem, że będę siatkarzem i to nie dlatego, że mój ojciec nim był, ale przez to, że pokochałem ten sport.
-A propos rodziny. Masz bardzo miłych rodziców.- wypaliła i natychmiast ugryzła się w język
-Skąd znasz moich rodziców?- zapytał zdziwiony
-Kiedy naprawiałeś mój samochód ucięłam sobie krótką pogawędkę z Twoim tatą.- odparła próbując brzmieć nonszalancko
-Oj tak! Mojego taty nie da się nie lubić.- podsumował
-Tak samo jak Ciebie.- po raz kolejny rzuciła bezpośrednią uwagę
-Nie wiem jaki jesteś prywatnie. To znaczy domyślam się, ale media kreują Cię na takiego otwartego i pozytywnie zakręconego człowieka.
-Od tamtego feralnego dnia bardzo się zmieniłem.- wyznał smutno po czym dodał
-Już nie jestem tym samym Krzyśkiem co kiedyś. Powiedziałbym, że z Krzyśka stałem się Krzysztofem.
-To zrozumiałe w obliczu tego przez co przeszedłeś.
-Czasami chciałbym wrócić do czasów kiedy byłem małym chłopcem. Wtedy wkurzałem się na upierdliwą siostrę, a teraz z ogromną przyjemnością bym się z nią podroczył.
-Nie myślałeś, żeby ułożyć sobie życie na nowo?- zapytała uważnie dobierając słowa
-Wiem, że dzieci potrzebują w swoim życiu kobiety, ale nie czuję się jeszcze gotowy na tak odważny krok. Najpierw muszę im powiedzieć.
-O czym powiedzieć?- podchwyciła Dominika, a Sebastian spojrzał na ojca z wyrzutem
-Że w weekend wybieramy się do kina.- wymyślił na poczekaniu
-Ale ja wtedy…- zaczęła Weronika jednak urwała czując kopnięcie pod stołem
-Super! Super!- ucieszyła się dziewczynka
-W weekend pracuję.- wyszeptała kobieta do Krzyśka
-O której kończysz?
-O 13.
-A co robisz wcześniej z Anastazją?
Weronika spojrzała na niego skonfundowana.
-Jak zwykle zostałaby u sąsiadki.- odparła i dodała
-A dlaczego pytasz?
-Mogłabyś wcześniej przywieź do mnie Anastazję. Dziewczynki by się pobawiły, a później jak wrócisz z pracy poszlibyśmy do kina.
-Nie wiem Krzysiek.- odrzekła wymijająco
Libero natychmiast chwycił jej rękę i powiedział z bezradnością w głosie.
-Obiecałem dzieciom wspólny weekend, ale bardzo się tego boję. Potrzebuję czyjegoś wsparcia.
-W takim razie poproś siostrę, albo rodziców.
Siatkarz westchnął ciężko nie puszczając dłoni Magierskiej.
-Proszę. Tylko ten jeden dzień.
Weronika odwróciła się do Krzyśka i spojrzała mu głęboko w oczy. Oprócz udręki oraz bólu nic tam więcej nie było. Dziewczyna czuła, że się rozdziera. Z jednej strony nie chciała się zbytnio przywiązywać do siatkarza i nie chciała, aby on przywiązał się zbyt mocno do niej, ale z drugiej nie mogła zostawić go samego.
-Dobrze.- zgodziła się po chwili namysłu
-Dziękuję.-odpowiedział ściskając jej dłoń w geście wdzięczności
-Kiedy wrócimy do domu?- zapytał znudzony Sebastian
Dopiero pytanie chłopca przypomniało im o obecności dzieci po drugiej stronie stołu.
-Jeśli wszyscy się najedli to możemy wracać. Zapłacę tylko rachunek.
-Super.- skwitował oschle Sebastian dopijając fantę
Siatkarz przyjrzał się uważnie synowi i zauważył, że ten patrzy ze złością w kierunku Weroniki. Mężczyzna zanotował sobie w pamięci, żeby później zapytać o to chłopca.
-Przepraszam mogę prosić o rachunek!- krzyknął do przechodzącej kelnerki
-Oczywiście! Za raz ktoś do państwa podejdzie.
Kiedy na stole pojawił się rachunek Weronika natychmiast go zagarnęła podliczając swoje koszty.
-Chyba nie myślisz, że pozwolę Ci zapłacić.- powiedział Krzysiek wyciągając portfel
-Ja nie myślę. Ja Cię po prostu informuję o tym iż płacę sama za siebie.- odparła pewnie
-Nie ma mowy!- oburzył się libero
-Zapłaciłeś już za nasze bilety.
-I co z tego?
-To z tego, że teraz płacę sama za siebie.
-Nie!- krzyknął siatkarz
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Nie!
-Tak!
-Tak!- wypalił libero, a kobieta się zaśmiała
-Ha! Wygrałam!
-Ja się tak nie bawię. Jesteś gorsza niż wrzód na dupie.- pożalił się Krzysiek żartując co natychmiast podchwyciła jego córka
-Tatusiu, a co to jest wrzód?- zapytała Dominika
-No proszę tatusiu wytłumacz swojej córce.
-Yyy…- siatkarz się zmieszał
-Wrzód to jest coś takiego co powstaje na skórze, jest bardzo nieprzyjemne w dotyku i bardzo trudno się tego pozbyć.- próbował wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji
-To dlaczego tak nazwałeś ciocię?- dopytała dziewczynka
Serce Weroniki na chwilę dosłownie zamarło kiedy Dominika nazwała ją swoją ciocią.
-Ponieważ czasami tak mówi się na ludzi, którzy są bardzo natrętni w stosunku do nas.- wyjaśnił najlepiej jak umiał
-Yhm.- podsumowała młoda ignaczakowa najwyraźniej nic nie rozumiejąc z wyjaśnienia taty
-Proszę.- Weronika podała libero banknot 50- złotowy.
-Ale to przecież o wiele za dużo.- zdziwił się Krzysiek odbierając niechętnie pieniądze
-Daje im duży napiwek za miłą obsługę.- ucięła wstając od stołu
Siatkarz dołożył swoją kwotę i również podniósł się z miejsca. Weronika pomogła się ubrać Anastazji, a następnie podeszła do Dominiki i zapięła jej kurteczkę. Krzysiek przyglądał się temu i poczuł, że ten widok uderzył w jedną z jego czułych strun.
-Gotowa?- zapytał córkę wyciągając do niej rękę
Dziewczynka uśmiechnęła się tylko i przyjęła dłoń ojca.
-Dziękuję za miły wieczór.- powiedziała lekko zmieszana Magierska kiedy stali na parkingu
-To ja dziękuję za wszystko.- odparł siatkarz i pochylił się, żeby pocałować kobietę w policzek, ale niespodziewanie Weronika wykonała gwałtowny ruch i usta Krzyśka natrafiły na jej wargi
Chociaż trwało to zaledwie parę sekund poczuli coś niebywałego. Coś o czym już dawno zapomnieli.

***
Wiem, że miał być w weekend, ale się nie wyrobiłam. Coś w końcu zaczyna się dziać między Krzyśkiem i Weroniką. Jak myślicie dlaczego Sebastian nie polubił Magierskiej? Następny rozdział będzie w okolicach weekendu! Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next! :)


środa, 9 listopada 2016

Rozdział 7

-Anastazja! Pospiesz się!- Weronika po raz kolejny ponaglała córkę
-Tata Dominiki nie będzie na nas wiecznie czekał, a za chwilę spóźnimy się na mecz!
-Ale nie wiem, którą bluzeczkę ubrać.- dziewczynka przybiegła do kobiety trzymając dwie bluzki, jedną pomarańczową z kwiatkami, a drugą białą z misiem
-Anastazja to jest tylko mecz, a nie pokaz mody!- zdenerwowała się Magierska i dodała
-Ubierz tę pomarańczową.
Dziewczynka pobiegła do swojego pokoju się przebrać i po chwili wróciła uszykowana.
-Wzięłaś wszystko?
-Tak. Chodźmy już.
-Teraz jej się spieszy, a przed chwilą musiałam ją poganiać.- pomyślała Weronika zamykając drzwi
Droga na halę nie zajęła kobiecie zbyt wiele czasu, ale i tak już były bardzo spóźnione. Weronika zaparkowała na pierwszym wolnym miejscu i chwytając rękę Anastazji pobiegła w kierunku wejścia.
-Przepraszam, że tak długo czekałeś, ale moja córka ponad pół godziny wybierała bluzkę na dzisiejszy mecz.- usprawiedliwiła się w ramach powitania
Libero zaśmiał się cicho.
-Wiem o czym mówisz bo Dominika nie raz szykowała się ponad godzinę.
-To gdzie mam odebrać te bilety?
-Proszę.- Krzysiek podał jej wejściówki
-Czekaliśmy na was tak długo, że już je odebrałem.
-Dziękuję. To gdzie się spotykamy po meczu?
-Może być nawet tutaj.
-W porządku.- zgodziła się i dodała:
-To ty już leć na boisko, a my damy sobie radę.
Weronika jeszcze nigdy na żywo nie oglądała meczu, ale musiała przyznać, że to było coś zupełnie innego niż oglądanie w telewizji. Te emocje można było poczuć tylko tutaj, na hali. Dominika i Anastazja przekrzykiwały się nawzajem dopingując drużynę gospodarzy. Krzysiek z racji długiej przerwy nie wyszedł w podstawowym składzie. Dopiero w połowie drugiego seta zmienił Damiana Wojtaszka.
-Dawaj tatusiu! Dasz radę!- wykrzyknęła Dominika, a Weronika patrzyła wzruszona jak Krzysiek uniósł głowę i uśmiechnął się delikatnie do córki
Na ten widok ogarnął ją smutek. Anastazja nigdy czegoś takiego już nie doświadczy. Nie zawołała tato, żeby zwrócić na siebie uwagę. Nie będzie kogoś kto mógłby nosić ją na baranach. Nawet na nią spadnie zwyczajo- obowiązek prześwietlenia przyszłego zięcia. Siedzący po jej prawej stronie Sebastian reagował mniej energicznie od swojej siostry. Uśmiechał się kiedy jego tata idealnie przyjął trudną zagrywkę, ale nic ponadto. Po krótkiej obserwacji kobieta zauważyła, że z dwójki rodzeństwa to właśnie Dominika była tą bardziej żywiołową osobą. Drugi set tak samo jak pierwszy gładko wszedł na konto Resovian. Niestety w trzecim nie było już tak kolorowo. Od początku partii dominowali gracze z Gdańska. Dominika i Anastazja ponownie zaczęły dopingować zawodników Asseco. Doping pomógł na chwilę doprowadzić do remisu, jednak po kilku kolejnych akcjach znowu prowadzenie objęli goście. Weronika nie panując nad tym co robi przyłączyła się do żywiołowego kibicowania dziewczynek. Trener Kowal ratował się zmiany, ale nic one nie dały. Ostatecznie Resovianie przegrali tego seta do 17. W trakcie krótkiej przerwy Krzysiek podszedł do band reklamowych, a Dominika natychmiast zaczęła motywować swojego tatę.
-Nie martw się tatusiu. Jeszcze wygracie.- powiedziała uśmiechnięta dziewczynka
-Na pewno.- zapewnił i pognał na boisko uprzednio posyłając córce szeroki uśmiech
Czwarta partia znowu zaczęła się nerwowo i pod dyktando gdańszczan. Weronika przygotowywała się już mentalnie na tie break'a, ale wtedy wydarzył się jakiś cud. Na drodze gości wyrósł ogromny mur nie przebicia w postaci bloku pasiaków. Hala Podpromie popadła w euforie. Zrezygnowani po przegranym trzecim secie i słabym początku czwartej partii kibicie zaczęli dopingować swoich zawodników. Weronika czuła, że jutro, a może nawet już dzisiaj wieczorem będzie miała zdarte gardło, ale wcale się tym nie przejmowała. Wspólnie z kilkunastoma kibicami zagrzewała siatkarzy do walki śpiewając kolejne Resoviackie przyśpiewki.
-A teraz wszyscy powtarzają za mną!- zawołał spiker
-Jej oddałem serce swe! ....
Ona najpiękniejszym snem! ...
Kocham Ją a Ona mnie! ....
Nigdy nie zostawię Jej! ....
Dwa kolory mienią się! .....
Piękna czerwień oraz biel! ....
To drużyna z Rzeszowa! ....
Która zwie się Resovia! .…
Weronika spojrzała na córkę i zobaczyła na jej twarzy szeroki uśmiech. Anastazja już dawno nie była taka szczęśliwa. Gracze w pasiakach wyraźnie uniesieni tym dopingiem bez najmniejszych problemów wygrali czwartego seta i całe spotkanie. Część kibiców ruszyła do band reklamowych po autografy, a pozostali skierowali się do wyjścia. Magierska poczekała aż tłum się z mniejszy po czym wspólnie z dziećmi ruszyła do holu gdzie wcześniej umówiła się z Krzyśkiem.
-I jak się podobało?- zagadnęła
-Było super!- wykrzyknęła Anastazja
-Musimy częściej przychodzić na mecze.- dodała Dominika
-Przyjdziemy na następny mecz prawda?- zapytała ją córka
-Nie wiem kochanie. Może to być akurat mecz wyjazdowy.
-Co to znaczy mecz wyjazdowy?
-To znaczy, że zawodnicy będą musieli jechać do innego miasta zagrać mecz.- wyjaśniła
-No to pojedziemy.- odparła natychmiast dziewczynka
Dla Anastazji wszystko było takie proste. Chcesz i masz. Niestety rzeczywistość jawiła się w zupełnie innych kolorach.
-Kochanie to nie jest takie proste.- powiedziała najdelikatniej jak potrafiła
-Ty masz szkołę, a ja mam pracę.
-Ale to tylko jeden dzień.- nie ustępowała mała Magierska
-Będzie jeszcze wiele meczy u nas. Obiecuję Ci, że jeszcze nie raz tutaj przyjdziemy.
Dziewczynka wyraźnie się ożywiła.
-Już się nie mogę doczekać.
Po niecałych dwudziestu minutach zjawił się Krzysiek. Dominika natychmiast wpadła siatkarzowi w ramiona gratulując mu wygranego meczu.
-Byłeś super tatusiu!
-Mamusia nam dzisiaj na pewno pomagała na boisku.- powiedział przytulając córkę
Weronika za wszelką cenę starała się na nich nie patrzeć ponieważ wiedziała, że jeżeli to zrobi natychmiast się rozklei. Chwile takie jak ta przypominały jej o zmarłym mężu, ale przede wszystkim o zmarłym ojcu Anastazji.
-To co robimy? Chyba trzeba jakoś uczcić to zwycięstwo?- zagadnęła
-Pizza, pizza!- wykrzyknęły w tym samym momencie dziewczynki, a Igła tylko się zaśmiał
-W razie nie mamy wyjścia.- powiedział libero
-Jupi, jupi!!!- zaczęły skandować
-Dobrze, ale już się uspokójcie.- zwrócił się do dziewczynek po czym rzekł do Weroniki
-Znam miłą pizzerię. Bardzo często chodziliśmy tam całą rodziną.
-W porządku. Zatem prowadź.
Po paru minutach dojechali na miejsce. Od progu przywitał ich wysoki szatyn około 40-stki
-Dzień dobry panie Krzysztofie! Dawno już pana u nas nie było. Słyszałem o pańskiej żonie. Proszę przyjąć moje wyrazy współczucia.
-Dziękuję.- odpowiedział wyraźnie spięty
-Znajdzie się jakiś wolny stolik?
-Dla pana zawsze. Na ile osób?
-5- rzucił krótko libero
-Zapraszam za mną.
-No to na co macie ochotę?- zapytał siatkarz po dłuższej chwili
-Ja chcę margeritę!- wykrzyknęła Dominika
-Ja też!- dołączyła się mała Magierska
-To ja zjem na spółę z Anastazją.- zdecydowała Weronika składając menu
-A Ty młody?- Krzysiek zwrócił się do syna
-Ja poproszę hawajską.
Mężczyzna przywołał kelnerkę i złożył zamówienie.
-A coś do picia?- zapytała kobieta
Dominika i Anastazja zdecydowały się na sok pomarańczowy, Sebastian wybrał fantę, a Krzysiek oraz Weronika zamówili pepsi.
-No to opowiadaj jak Ci się podobało na meczu?- zagadnął siatkarz
-Było super. Nie myślałam, że może być tak fajnie. Ta atmosfera jest po prostu nie do opisania.
-Czyli od teraz będziesz częściej przychodzić?
-Anastazja już zastrzegła, że chce przychodzić na każdy mecz.
-Jak chcesz mogę wam załatwić karnet. Wiem, że sezon już na dobre się zaczął, ale myślę, że nie będzie większych problemów.
-Dzięki, ale raczej ciężko by było z meczami wyjazdowymi. Ja mam pracę, a Anastazja szkołę.
-Ale mam nadzieję, że przyjdziecie na mecz z Radomiem?
-Kiedy gracie?- odbiła pałeczkę
-30 października. To chyba niedziela.
-W takim razie przyjdziemy.- postanowiła
-Muszę przyznać, że pomimo tak długiej przerwy zagrałeś dzisiaj na bardzo wysokim poziomie.
-Lata praktyki i doświadczenia.- odparł nonszalancko
-Pewnie nie jest łatwo wrócić na boisko?
-Czasami kiedy wchodzę na boisko zapominam o szarej i brutalnej rzeczywistości. Kiedy dowiedziałem się, że Iwonka no wiesz zadzwoniłem do rodziców, żeby zabrali dzieciaki i uciekłem właśnie na halę. Przez bite dwie godziny wyżywałem się na piłce.
-Pomogło?
-Było to coś w rodzaju maści przeciwbólowej. Pomogło tylko doraźnie na chwilę.
-Mamusiu kiedy będzie jedzenie, jestem strasznie głodna?!- zawołała Anastazja
-Kochanie musisz być cierpliwa. Pizza nie zrobi się w pięć minut.- odparła kobieta powracając do rozmowy z Krzyśkiem
Dziewczyny zaczęły rozmawiać o jakiejś nowej bajce, a Sebastian siedział zamyślony.
-A teraz jak sobie radzisz?
-Raz jest gorzej raz lepiej. Staram się niczego nie pokazywać przy dzieciach, ale to nie jest takie proste. Od czasu do czasu chodzę do szkolnego psychologa, ale nie wiele to daje.
-Wiem co czujesz. Gdybyś chciał się kiedyś wygadać to śmiało dzwoń.- powiedziała ściskając pokrzepiająco dłoń libero
Obydwoje spojrzeli na swoje złączone dłonie i poczuli niebywałe ciepło rozchodzące się po ich ciałach. Było to dla nich zupełnie nowe i zaskakujące uczucie.
***
Wyrobiłam się wcześniej. Dlatego wrzucam kolejny rozdział. Następny będzie pewnie w okolicy weekendu. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 6

-Mamusiu co się dzieje?- zapytała przerażona Anastazja
-Nic kochanie. Po prostu popsuł się nasz samochód i musimy poczekać na tatę Dominiki, żeby nas podwiózł.
-Ja chcę już być w domu!
-Wiem, za chwilę będziemy na miejscu. No chodź już.
Dziewczynka dość niechętnie opuściła ciepły samochód i wyszła na dwór. Weronika wyjęła z bagażnika plecak córki chwyciła swoją torebkę z siedzenia pasażera po czym zamknęła samochód.
-O pani Weronika?!- zawołał zdziwiony pan Janusz
-Tak to ja jestem tą idiotką od rozładowanego akumulatora.
-Proszę się nie przejmować. Każdemu się zdarza o czymś zapomnieć.- uspokoił ją mężczyzna i dodał
-Dobrze, że przyjechał Krzysiek bo tak byście tylko niepotrzebnie marzły.
-Wszystko już gotowe!- krzyknął nadbiegający libero
-Obawiam się, że we dwójkę nie dopchamy tego samochodu do garażu dlatego zostanie tutaj na poboczu. Wyjmiemy tylko akumulator i weźmiesz go do domu.
-Może mogę w czymś pomóc?- zapytała czując się lekko skrępowana
-Nie trzeba poradzimy sobie.- odparł siatkarz odbierając od kobiety kluczyki
-Wsiądźcie do auta, żebyście mi tu nie zamieniły się w sopelki lodu, a ja wrócę za chwilę.
Weronika chwyciła Anastazję za rękę i zaprowadziła ją do samochodu mężczyzny. Siedząc w aucie kobieta obserwowała jak siatkarz siłuje się z jej akumulatorem. Weronika nie była obeznana w płci przeciwnej, tak naprawdę jej pierwszym i ostatnim chłopakiem był Artur. Mimo wszystko kobieta musiała przyznać, że Krzysiek był bardzo przystojny. Emanował jakąś aurą męskości, która z niewiadomych przyczyn pociągała ją u mężczyzn. Odkąd tylko spojrzała w jego oczy poczuła nieodpartą chęć poznania jego historii. Weronika natychmiast skarciła się za te myśli. Parę miesięcy temu pochowała męża, a już jej w głowie były kolejne amory. Anastazja potrzebowała teraz przede wszystkim spokoju i stabilizacji, a nowy mężczyzna w jej życiu tylko by zaburzył ten ład i porządek.
-Nie przejmuj się już tak tym akumulatorem.- zagadnął Krzysiek zajmując miejsce kierowcy
-Gdyby to chodziło tylko o zwykły akumulator.-pomyślała, a na głos powiedziała
-Gdyby nie Ty to chyba faktycznie byśmy zamieniły się w sopelki lodu. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za kłopot.
-Na prawdę nie ma o czym mówić. Chociaż może mogłabyś mi się jednak zrewanżować.
-Zrobię co tylko zechcesz.- wypaliła i natychmiast ugryzła się w język kiedy zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało
-Miło mi to słyszeć.- libero zaśmiał się serdecznie odpalając samochód
-Podaj mi swój adres, a ja wyjaśnię Ci o co chodzi.
- Ulica Staromiejska 31. Zatem słucham co to za prośba.
-W czwartek gramy mecz i nie mam z kim zostawić dzieci.- odparł
-Chcesz, żebym ich popilnowała?- weszła mu w słowo
-Nie do końca.
-Rozumiem, że aż tak mi nie ufasz.
-No wiesz jakby na to nie patrzeć znamy się zaledwie parę minut. Dobrze Ci się z oczu patrzy, ale pozory niekiedy mylą. Dominika już od dłuższego czasu suszyła mi głowę, że chciałaby przyjść i zobaczyć mecz na żywo więc pomyślałem sobie, że może wzięła byś swoją córkę, Dominikę i Sebastiana i przyszła na nasz najbliższy mecz.
-A co z biletami? Na pewno już wszystkie wysprzedano.
-Tym się już nie martw. Powiedź mi po prostu czy chcesz przyjść i czy masz czas.
-Na siatkówce to ja się zbytnio nie znam. Wiem tylko, że są dwie 7-osobowe drużyny, każdy set trwa do 25 punktów i trzeba mieć dwu punktową przewagę, oraz, że trzeba wygrać trzy sety, żeby wygrać całe spotkanie.- próbowała się wykręcić, ale wtedy do akcji wkroczyła Anastazja
-Mamusiu proszę zgódź się! Będzie fajnie! Później pójdziemy na pizzę! Proszę, proszę!
-No i co teraz. Własnej córce odmówisz?- zażartował
-To jest nie fair. Ja się tak nie bawię. Dwóch na jednego!- poskarżyła się
-Więc jak będzie?
-Okey. Przyjdziemy.
-Świetnie.- ucieszył się
-Ja przywiozę dzieciaki na halę. Wejściówki będą do obioru w kasie na moje nazwisko.
-Czyli policzymy się później.
-Nie wezmę od Ciebie ani złotówki!- zastrzegł
-Uważasz, że mnie nie stać, żeby zabrać córkę na mecz siatkarski!- najeżyła się
-Wcale tego nie powiedziałem!- mężczyzna również podniósł głos, ale prawie natychmiast się opanował przypomniawszy sobie o siedzącej z tyłu dziewczynce
-Przestańcie się kłócić!- krzyknęła Anastazja, a Weronikę momentalnie ogarnęły wyrzuty sumienia
-Po prostu nie chcę, żebyś pomyślał, że Cię wykorzystuję finansowo- wyjaśniła już spokojniej, a libero zaśmiał się w odpowiedzi
-Te kilkadziesiąt złotych na pewno nie zrobi krzywdy mojemu budżetowi.
-Mojemu też nie.- odparła buńczucznie, a Krzysiek tylko westchnął w odpowiedzi nic nie mówiąc
Paręnaście minut później siatkarz parkował przed domem Weroniki.
-To jest Twój dom?- zapytał zaszokowany
-Nie do końca mój. Odziedziczyłam go po zmarłym mężu, który dostał go w prezencie ślubnym od ojca chrzestnego. Zaprosiłabym Cię na kawę, ale wiem, że musisz wracać po dzieci.
-Może innym razem?- wysunął nieśmiałą propozycję
-Uhm- wymamrotała
-Anastazja! Wysiadka!- zawołała, ale odpowiedziała jej cisza
-Chyba usnęła.- powiedział libero spoglądając w lusterko
-No cóż. Będę musiała ją obudzić.
-Mogę ją zanieść. Te parę minut mnie nie zbawi.- zaproponował
-Naprawdę!- ucieszyła się
-Anastazja robi się bardzo nieznośna po przebudzeniu.
Libero posłał kobiecie delikatny uśmiech po czym wręczył kluczyki od auta.
-Weź wasze rzeczy i zamknij samochód.
Weronika przyglądała się jak Krzysiek z niebywałą troską obchodził się z Anastazją. Kobieta z niewiadomych przyczyn poczuła ogromne wzruszenie na ten widok. Weronika nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, że siatkarz był wspaniałym ojcem.
-Gdzie mam ją zanieść?- zapytał wyrywając kobietę z głębokich rozmyślań
Weronika natychmiast się ocknęła i powróciła do rzeczywistości.
-Pierwszy pokój na lewo od schodów. I tak pójdę z Tobą, żeby Ci otworzyć drzwi.- wybełkotała dość niewyraźnie
Krzysiek ruszył we wskazanym kierunku, a kobieta od razu podążyła za nim. Libero położył dziewczynkę na łóżku uprzednio zdejmując jej buty i kurtkę.
-Tatuś.- wymamrotała dziewczynka, a Weronika musiała użyć resztek swojej silnej woli, żeby się nie rozkleić.
-Śpij aniołku.- wyszeptał Krzysiek po czym Anastazja ponownie zamknęła oczy i oddała się w krainę Morfeusza
-Przepraszam za nią.- powiedziała kobieta odprowadzając libero do wyjścia
-Daj spokój. Nic się nie stało.- zapewnił natychmiast i przystanął zmieszany.
-Nie chcę być wścibski, ale mówiłaś coś o zmarłym mężu, ojciec Anastazji nie żyje?
-Tak. Zostałyśmy tylko we dwoje.
-Musi Ci być bardzo ciężko?
-Jakoś daję radę.- odparła nonszalancko
-Mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Dobra to już będę leciał. Widzimy się w czwartek.
-Mógłbyś dać mi jeszcze swój numer telefonu w razie jakbyśmy się nie mogli znaleźć?- poprosiła nieśmiało
-Nie ma sprawy. Podyktuj mi swój numer, a ja Ci puszczę głuchacza.
Weronika wyrecytowała z pamięć ciąg 9 cyfr, a po chwili rozległy się dźwięki utworu „Let Me Love The Lonely”.
-Dzięki zaraz sobie zapiszę Twój numer. A więc do czwartku.- powiedziała i pocałowała libero w policzek na pożegnanie.
***
Miał być trochę wcześniej, ale ważne, że jest. Następny będzie za tydzień.
Niewiarygodne, że Resovia przegrała z Jastrzębiem. Kolejna niespodzianka w tej pluslidze. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

Bloginatki to moja nowa strona facebookowa

Właśnie założyłam na facebooku stronę dotyczącą moich blogów. Będę tam zamieszczała informacje o nowych rodziałach, wszelkie wiadomości dla was, a także ciekawostki ze świata siatkówki. Pozdrawiam! :)
Liczę na wasze lajki! :)
https://www.facebook.com/blogizielinskiej/