środa, 30 listopada 2016

Rozdział 11

-Co to znaczy?- zapytała wystraszona
-Musimy wykonać jeszcze jedno badanie.- zbył ją zdawkowo
-Panie doktorze co pan podejrzewa?!
-Nie ma sensu siać niepotrzebnie paniki. To badanie da nam stuprocentową pewność.
Weronika weszła do sali gdzie leżała jej córka i zamarła na zastany widok. Gdzie się podziała ta żywiołowa i pełna energii dziewczynka?
-Mama!- zawołała z wyraźnym wysiłkiem
-Jestem kochanie.- odparła siadając na krzesełku obok łóżka po czym delikatnie ścisnęła dłoń córki
-Co mi jest?
-Jeszcze nie wiadomo. Lekarze muszą Ci zrobić jedno dodatkowe badanie.
-Bardzo boli mnie brzuch.- pożaliła się Anastazja
-Za raz zawiadomię pielęgniarkę i da Ci coś przeciwbólowego.- obiecała po czym krzyknęła do przechodzącej akurat sanitariuszki
-Moją córkę bardzo boli brzuch. Mogłaby pani jej coś podać.
-Już zawołam lekarza.- odpowiedziała wychodząc z sali
Po krótkiej chwili zjawił się lekarz, który dokładnie zbadał brzuch dziewczyny i wydawkował środki przeciwbólowe.
-Pani Aniu przewozimy dziewczynkę do sali zabiegowej.- zarządził doktor po czym zwrócił się do Weroniki
-A panią proszę, żeby poczekała na korytarzu.
-Mamusiu boję się!- zapłakała mała Magierska
-Nic się nie bój! Wszystko będzie dobrze!- zapewniła chociaż sama nie wierzyła w swoje słowa
Kobieta usiadła na krześle i zaniosła się głośnym szlochem. Wszystkie te emocje, które tak usilnie starała się hamować wróciły do niej teraz ze zdwojoną siłą. Po krótkiej chwili Weronika poczuła jak czyjeś malutkie ramiona uwieszają jej się na szyi. W pierwszym odruchu Magierska pomyślała, że to Anastazja, ale prawie od razu przypomniała sobie, że dziewczynka przechodzi teraz jakieś badanie. Zaskoczona kobieta podniosła głowę i ujrzała zmartwioną twarz Dominiki. Parę kroków za nią stał zmizerowany Krzysiek.
-Co wy tutaj robicie?- zapytała
-Dominika do mnie zadzwoniła i powiedziała co się stało. Wziąłem taksówkę i jak najszybciej przyjechaliśmy.
-Ciociu co z Anastazją?- do rozmowy wtrąciła się mała Ignaczakowa
-Jeszcze nic nie wiadomo. Właśnie robią jej jakieś badanie.
-Lekarz Ci coś mówił?- libero usiadł obok Weroniki i delikatnie ją objął
Kobieta wtuliła się w mężczyznę opierając swoją głowę o jego ramię.
-Nie, ale jak zobaczył wyniki to bardzo się zmartwił. Krzysiek tak bardzo się boję, że ją stracę. Ja tego nie przeżyję!- ponownie zaczęła szlochać
-Ciiii. Wszystko będzie dobrze. Zobaczysz. Może to jakaś zwykła infekcja.- mężczyzna starał się ją uspokoić, ale na marne
-Gdyby to była zwykła infekcja to ten lekarz aż tak by się nie wystraszył i nie robił z tego jakiejś wielkiej tajemnicy.
-Może nie chciał Cię nie potrzebnie martwić na zapas.
-Sama już nie wiem co mam myśleć. Czy to życie się na mnie jakoś uwzięło! Czy śmierć Artura to za mało na moje barki!
-Nie mów tak!- przerwał jej stanowczo
-Myśl pozytywnie.
-A czy Ty myślałeś pozytywnie jak widziałeś, że Iwonka…- w porę ugryzła się w język zanim powiedziała umarła jednak siatkarz i tak wiedział o co jej chodzi
-Ale ona i ja zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że odchodzi, a Anastazja jest jeszcze bardzo młoda i ma bardzo duże szanse. Nie zakładaj na wstępie najgorszego.
-Panie doktorze i co?!- zawołała do wychodzącego mężczyzny
-Wyniki będą za jakieś półgodziny. Do tego czasu musimy czekać. Jak czegoś się dowiem od razu panią zawiadomię.- obiecał po czym odszedł
-Muszę jej przywieź jakieś rzeczy, ale nie chcę, żeby była sama.- zwróciła się do Krzyśka
-Jedź, a ja z nią zostanę. Anastazja na pewno się ucieszy na widok Dominiki.
-Dziękuję Ci!- wykrzyknęła i w przypływie nagłej radości pocałowała siatkarza w policzek
-Nie ma za co.- odpowiedział, ale Weronika już wybiegała przez szklane drzwi szpitala
-Tatusiu, ale nic nie będzie Anastazji?- zapytała smutna Dominika
-Nie.- zapewnił chociaż sam miał jakieś złe przeczucia co do zdrowia dziewczynki
Po półgodzinie Weroniki nadal nie było, ale lekarz miał już wszystkie wyniki badań małej Magierskiej. Chociaż Krzysiek skłamał, że jest ojcem Anastazji mężczyzna uznał, że takie informacje należy przekazywać w obecności obydwojga rodziców. Słowa te bardzo zaniepokoiły libero, ale postanowił zachować kamienną twarz ze względu na swoją córkę, która była bardzo spostrzegawcza. W końcu zdyszana kobieta wbiegła do szpitala taszcząc na ramieniu zapakowaną torbę sportową.
-I jak wiadomo już coś?- zagadnęła, a wtedy zjawił się lekarz
-Skoro są już państwo we dwójkę to zapraszam do mojego gabinetu.
Weronika spojrzała zdziwiona na siatkarza, a ten wyszeptał jej na ucho.
-Powiedziałem, że jestem ojcem Anastazji, żeby się czegoś dowiedzieć.
Gest ten bardzo rozczulił Magierską. Mężczyzna mógł teraz sobie odpoczywać w domu popijając kawę, a zamiast tego siedział z nią na szpitalnym korytarzu i martwił się tak samo jak ona.
-Proszę niech państwo usiądą.- lekarz wskazał ręką dwa krzesła naprzeciwko biurka i sam zajął miejsce splatając dłonie przed sobą
-Nie będę ukrywał, że sytuacja jest bardzo poważna.- powiedział na wstępie
-To znaczy?- wyjąkała spanikowana
-Morfologia krwi wykazała niedokrwistość, małopłytkowość, a także znaczny spadek białych krwinek granulocytów.
-Może pan mówić jaśniej?
-Biopsja szpiku kostnego potwierdziła białaczkę limfoblastyczną.
-Chce mi pan powiedzieć, że moja córka ma raka? To jakiś żart prawda? Jest tutaj gdzieś ukryta kamera?- zaśmiała się histerycznie.
-Bardzo mi przykro.-kontynuował lekarz
-Im szybciej zaczniemy leczenie tym większe są szanse na powodzenie kuracji. Białaczka została wykryta stosunkowo szybko co jeszcze bardziej zwiększa szanse państwa córki. Od jutra rozpoczniemy chemioterapię, ale musimy również rozpocząć poszukiwania dawcy szpiku. Anastazja ma bardzo rzadką grupę krwi co nieznacznie, ale jednak zawęża grupę potencjalnych dawców.
Słowa mężczyzny docierały do kobiety jakby przez mgłę. Weronika nadal nie mogła uwierzyć, że jej mała dziewczynka będzie musiała zmierzyć się z tak potwornym paskudztwem.
-Jakie są rokowania?- zapytał Krzysiek
Starał się być opanowany, ale jego również ta wiadomość przygniotła do ziemi. Libero wyobraził sobie, że zamiast Anastazji znajduje tam się jego Dominika i momentalnie poczuł jak ściska go w żołądku.
-Trudno powiedzieć. To wszystko zależy od organizmu. Organizm państwa córki jak na razie dzielnie walczy, ale wiele organizmów reaguje tak na początku. Po pierwszej dawce chemii będziemy mieli trochę bardziej klarowny obraz.
-Rozumiem.- odpowiedział w ich imieniu Krzysiek
-Wysłaliśmy już zgłoszenie do banku dawców szpiku. Teraz czekamy na odpowiedź. Mogą państwo również popytać wśród najbliższej rodziny. Może ktoś będzie miał taką samą grupę krwi.
-A co potem?- to pytanie padło z ust kobiety
-Potencjalny dawca będzie musiał przejść szereg badań pod względem zgodności tkankowej.- wyjaśnił lekarz
-Niestety może zdarzyć się tak, że pomimo zgodności tkankowej organizm odrzuci przeszczep.
-A wtedy?
-Ponownie rozpoczniemy procedurę. Muszą być państwo bardzo silni bo córka będzie potrzebować państwa wsparcia.
-Dobrze. Dziękujemy za wszystko.- powiedział libero i zwrócił się do kobiety chwytając ją pod ramię
-Chodź kochanie.
Kobieta ociężale podniosła się z krzesła. Ledwie para opuściła gabinet Weronika po raz kolejny zaczęła głośno płakać.
-Krzysiek nie dam rady. To wszystko mnie przerasta.
-Nie zostawię Cię z tym samej.- obiecał przytulając Magierską
-Idź do Dominiki i Anastazji. Muszę wykonać jeszcze jeden telefon.
-Dziękuję Ci za wszystko. Gdyby nie Ty…
-No idź już.- ponaglił ją
-Idę, idę.
Siatkarz wyjął z kieszeni kurtki komórkę i wybrał dobrze znany numer.
-Hej Kuba!- przywitał przyjaciela
-Kiedy przyjeżdżasz do Polski?
-Cześć! Za 4 dni gramy mecz z Rumunią.- odpowiedział mu mężczyzna
-A o co chodzi?
-Miałbym do Ciebie sprawę. Tym razem nie prywatną lecz służbową.
-Słucham.
-Córka mojej znajomej zachorowała na białaczkę i pilnie potrzebujemy dawcy szpiku. Pomyślałem sobie, że może Twoja fundacja mogłaby coś zdziałać.- wyjaśnił
-Znajoma? Nie wiedziałem, że się z kimś spotykasz po śmierci Iwony.
-Kuba teraz są ważniejsze sprawy.- zirytował się
-Możesz nam pomóc czy nie?
-Najlepiej będzie jak zadzwonisz do Małgosi i z nią wszystko obgadasz.- poradził mu i dodał
-Za raz wyślę Ci do niej numer.
-Dzięki. Na Ciebie zawsze można liczyć.
-Jeśli mogę komuś pomóc to dlaczego miałbym tego nie robić.- odparł luźno
-Ile lat ma ta dziewczynka?
-7. Chodzi do jednej klasy z Dominiką.
-Dobra. To już wysyłam Ci ten numer i zadzwoń do Małgosi. Na pewno uda się coś zorganizować.
-Jeszcze raz dzięki. Do usłyszenia!
-Do usłyszenia, a może nawet prędzej do zobaczenia.- odpowiedział polski pomocnik rozłączając się

***
Miałam jakąś taką wenę na to opowiadanie dlatego powstał ten rozdział u góry. Mam nadzieję, że się podoba. Spodziewał się ktoś takiego obrotu spraw? Wybacznie, ale nie mogłam nie wrzucić tutaj mojego ulubionego i najbardziej cenionego piłkarza Kuby Błaszczykowskiego. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :) Czekam na jakieś wasze opinie. 

PAMIĘTAJ KOMENTUJESZ=MOTYWUJESZ!!!

2 komentarze:

  1. Biedna Anastazja, takie małe dziecko a już nowotwór. Tyle tych śmierci w opowiadaniu, że mam nadzieję, że jej nie uśmiercisz. Rozdział jak zawsze świetny.
    Pzdr jul

    OdpowiedzUsuń
  2. Zobaczymy co przyniesie los. Z reguły nie lubię smutnych zakończeń, ale może tym razem będzie inaczej. Jeszcze nie wiem. Pozdrawiam! 😊

    OdpowiedzUsuń