piątek, 4 listopada 2016

Rozdział 6

-Mamusiu co się dzieje?- zapytała przerażona Anastazja
-Nic kochanie. Po prostu popsuł się nasz samochód i musimy poczekać na tatę Dominiki, żeby nas podwiózł.
-Ja chcę już być w domu!
-Wiem, za chwilę będziemy na miejscu. No chodź już.
Dziewczynka dość niechętnie opuściła ciepły samochód i wyszła na dwór. Weronika wyjęła z bagażnika plecak córki chwyciła swoją torebkę z siedzenia pasażera po czym zamknęła samochód.
-O pani Weronika?!- zawołał zdziwiony pan Janusz
-Tak to ja jestem tą idiotką od rozładowanego akumulatora.
-Proszę się nie przejmować. Każdemu się zdarza o czymś zapomnieć.- uspokoił ją mężczyzna i dodał
-Dobrze, że przyjechał Krzysiek bo tak byście tylko niepotrzebnie marzły.
-Wszystko już gotowe!- krzyknął nadbiegający libero
-Obawiam się, że we dwójkę nie dopchamy tego samochodu do garażu dlatego zostanie tutaj na poboczu. Wyjmiemy tylko akumulator i weźmiesz go do domu.
-Może mogę w czymś pomóc?- zapytała czując się lekko skrępowana
-Nie trzeba poradzimy sobie.- odparł siatkarz odbierając od kobiety kluczyki
-Wsiądźcie do auta, żebyście mi tu nie zamieniły się w sopelki lodu, a ja wrócę za chwilę.
Weronika chwyciła Anastazję za rękę i zaprowadziła ją do samochodu mężczyzny. Siedząc w aucie kobieta obserwowała jak siatkarz siłuje się z jej akumulatorem. Weronika nie była obeznana w płci przeciwnej, tak naprawdę jej pierwszym i ostatnim chłopakiem był Artur. Mimo wszystko kobieta musiała przyznać, że Krzysiek był bardzo przystojny. Emanował jakąś aurą męskości, która z niewiadomych przyczyn pociągała ją u mężczyzn. Odkąd tylko spojrzała w jego oczy poczuła nieodpartą chęć poznania jego historii. Weronika natychmiast skarciła się za te myśli. Parę miesięcy temu pochowała męża, a już jej w głowie były kolejne amory. Anastazja potrzebowała teraz przede wszystkim spokoju i stabilizacji, a nowy mężczyzna w jej życiu tylko by zaburzył ten ład i porządek.
-Nie przejmuj się już tak tym akumulatorem.- zagadnął Krzysiek zajmując miejsce kierowcy
-Gdyby to chodziło tylko o zwykły akumulator.-pomyślała, a na głos powiedziała
-Gdyby nie Ty to chyba faktycznie byśmy zamieniły się w sopelki lodu. Jeszcze raz dziękuję i przepraszam za kłopot.
-Na prawdę nie ma o czym mówić. Chociaż może mogłabyś mi się jednak zrewanżować.
-Zrobię co tylko zechcesz.- wypaliła i natychmiast ugryzła się w język kiedy zdała sobie sprawę jak to zabrzmiało
-Miło mi to słyszeć.- libero zaśmiał się serdecznie odpalając samochód
-Podaj mi swój adres, a ja wyjaśnię Ci o co chodzi.
- Ulica Staromiejska 31. Zatem słucham co to za prośba.
-W czwartek gramy mecz i nie mam z kim zostawić dzieci.- odparł
-Chcesz, żebym ich popilnowała?- weszła mu w słowo
-Nie do końca.
-Rozumiem, że aż tak mi nie ufasz.
-No wiesz jakby na to nie patrzeć znamy się zaledwie parę minut. Dobrze Ci się z oczu patrzy, ale pozory niekiedy mylą. Dominika już od dłuższego czasu suszyła mi głowę, że chciałaby przyjść i zobaczyć mecz na żywo więc pomyślałem sobie, że może wzięła byś swoją córkę, Dominikę i Sebastiana i przyszła na nasz najbliższy mecz.
-A co z biletami? Na pewno już wszystkie wysprzedano.
-Tym się już nie martw. Powiedź mi po prostu czy chcesz przyjść i czy masz czas.
-Na siatkówce to ja się zbytnio nie znam. Wiem tylko, że są dwie 7-osobowe drużyny, każdy set trwa do 25 punktów i trzeba mieć dwu punktową przewagę, oraz, że trzeba wygrać trzy sety, żeby wygrać całe spotkanie.- próbowała się wykręcić, ale wtedy do akcji wkroczyła Anastazja
-Mamusiu proszę zgódź się! Będzie fajnie! Później pójdziemy na pizzę! Proszę, proszę!
-No i co teraz. Własnej córce odmówisz?- zażartował
-To jest nie fair. Ja się tak nie bawię. Dwóch na jednego!- poskarżyła się
-Więc jak będzie?
-Okey. Przyjdziemy.
-Świetnie.- ucieszył się
-Ja przywiozę dzieciaki na halę. Wejściówki będą do obioru w kasie na moje nazwisko.
-Czyli policzymy się później.
-Nie wezmę od Ciebie ani złotówki!- zastrzegł
-Uważasz, że mnie nie stać, żeby zabrać córkę na mecz siatkarski!- najeżyła się
-Wcale tego nie powiedziałem!- mężczyzna również podniósł głos, ale prawie natychmiast się opanował przypomniawszy sobie o siedzącej z tyłu dziewczynce
-Przestańcie się kłócić!- krzyknęła Anastazja, a Weronikę momentalnie ogarnęły wyrzuty sumienia
-Po prostu nie chcę, żebyś pomyślał, że Cię wykorzystuję finansowo- wyjaśniła już spokojniej, a libero zaśmiał się w odpowiedzi
-Te kilkadziesiąt złotych na pewno nie zrobi krzywdy mojemu budżetowi.
-Mojemu też nie.- odparła buńczucznie, a Krzysiek tylko westchnął w odpowiedzi nic nie mówiąc
Paręnaście minut później siatkarz parkował przed domem Weroniki.
-To jest Twój dom?- zapytał zaszokowany
-Nie do końca mój. Odziedziczyłam go po zmarłym mężu, który dostał go w prezencie ślubnym od ojca chrzestnego. Zaprosiłabym Cię na kawę, ale wiem, że musisz wracać po dzieci.
-Może innym razem?- wysunął nieśmiałą propozycję
-Uhm- wymamrotała
-Anastazja! Wysiadka!- zawołała, ale odpowiedziała jej cisza
-Chyba usnęła.- powiedział libero spoglądając w lusterko
-No cóż. Będę musiała ją obudzić.
-Mogę ją zanieść. Te parę minut mnie nie zbawi.- zaproponował
-Naprawdę!- ucieszyła się
-Anastazja robi się bardzo nieznośna po przebudzeniu.
Libero posłał kobiecie delikatny uśmiech po czym wręczył kluczyki od auta.
-Weź wasze rzeczy i zamknij samochód.
Weronika przyglądała się jak Krzysiek z niebywałą troską obchodził się z Anastazją. Kobieta z niewiadomych przyczyn poczuła ogromne wzruszenie na ten widok. Weronika nie miała najmniejszych wątpliwości co do tego, że siatkarz był wspaniałym ojcem.
-Gdzie mam ją zanieść?- zapytał wyrywając kobietę z głębokich rozmyślań
Weronika natychmiast się ocknęła i powróciła do rzeczywistości.
-Pierwszy pokój na lewo od schodów. I tak pójdę z Tobą, żeby Ci otworzyć drzwi.- wybełkotała dość niewyraźnie
Krzysiek ruszył we wskazanym kierunku, a kobieta od razu podążyła za nim. Libero położył dziewczynkę na łóżku uprzednio zdejmując jej buty i kurtkę.
-Tatuś.- wymamrotała dziewczynka, a Weronika musiała użyć resztek swojej silnej woli, żeby się nie rozkleić.
-Śpij aniołku.- wyszeptał Krzysiek po czym Anastazja ponownie zamknęła oczy i oddała się w krainę Morfeusza
-Przepraszam za nią.- powiedziała kobieta odprowadzając libero do wyjścia
-Daj spokój. Nic się nie stało.- zapewnił natychmiast i przystanął zmieszany.
-Nie chcę być wścibski, ale mówiłaś coś o zmarłym mężu, ojciec Anastazji nie żyje?
-Tak. Zostałyśmy tylko we dwoje.
-Musi Ci być bardzo ciężko?
-Jakoś daję radę.- odparła nonszalancko
-Mam najwspanialszą córkę na świecie.
-Dobra to już będę leciał. Widzimy się w czwartek.
-Mógłbyś dać mi jeszcze swój numer telefonu w razie jakbyśmy się nie mogli znaleźć?- poprosiła nieśmiało
-Nie ma sprawy. Podyktuj mi swój numer, a ja Ci puszczę głuchacza.
Weronika wyrecytowała z pamięć ciąg 9 cyfr, a po chwili rozległy się dźwięki utworu „Let Me Love The Lonely”.
-Dzięki zaraz sobie zapiszę Twój numer. A więc do czwartku.- powiedziała i pocałowała libero w policzek na pożegnanie.
***
Miał być trochę wcześniej, ale ważne, że jest. Następny będzie za tydzień.
Niewiarygodne, że Resovia przegrała z Jastrzębiem. Kolejna niespodzianka w tej pluslidze. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

2 komentarze:

  1. Świetny rozdział
    Nie mogę doczekać się kolejnego
    Pozdrawiam julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! :) Jak się wyrobię może wcześniej wrzucę następny. Pozdrawiam! :)

      Usuń