niedziela, 2 października 2016

Rozdział 1

Znalezienie motywacji do tego, aby wstać było najtrudniejsze. Każdy krok, każda czynność przypominała im o utraconych osobach. Chociaż mieszkali kilkadziesiąt kilometrów od siebie borykali się niemal z tymi samymi problemami. Dni mijały, a oni mieli wrażenie jakby ból w ich sercach zamiast maleć przybierał na sile.
-Anastazja!Chodź już bo zaraz spóźnisz się pierwszego dnia do szkoły!- krzyknęła Weronika ponaglając córkę
-Ale nie mogę znaleźć pana śmieszka.- zapłakała dziewczynka stając w korytarzu
-Może zostawiłaś go u babci. Jak wrócę z pracy to go poszukamy. Dobrze?
-Dobrze.- zgodziła się Anastazja
Weronika chwyciła plecak córki i przepuściła dziewczynkę w drzwiach. W trakcie jazdy Anastazja była dziwnie milcząca. Z reguły dziewczynka miała tyle do powiedzenia, a teraz wyglądała wręcz na nieobecną.
-Stresujesz się pierwszym dniem w szkole?-zagadnęła
-Mamusiu dlaczego musieliśmy się przeprowadzić?- córka zmieniła kierunek rozmowy
Kobieta zacisnęła obie dłonie na kierownicy. Jak miała wytłumaczyć 7-letniej dziewczynce, że nie mogła mieszkać w poprzednim mieszkaniu ponieważ zbyt mocno kojarzyło jej ze zmarłym mężem. Przecież Anastazja myślała, że jej tata poszedł ratować świat. Dziewczynka prawie w ogóle nie pamiętała swojego ojca. Kiedy zmarł miała zaledwie 6 lat i jeszcze zbyt wiele nie rozumiała z tego co się stało. Wspólnie ze swoją mamą wytłumaczyły jej, że Igor wyruszył na bardzo ważną misję. Anastazja każdego dnia wyczekiwała ojca i chociaż nic nie mówiła to Weronika doskonale wiedziała, że tak jest.
-Ponieważ stąd mamy bliżej do dziadków.- skłamała próbując brzmieć przekonywająco
-Ale tam nam było dobrze.- zajęczała mała Magierska
-A tatuś? Skąd będzie wiedział gdzie jesteśmy?
-Nie bój się mój kwiatuszku tatuś na pewno nas znajdzie.- zapewniała przełykając ogromną gulę jaka utworzyła jej się w gardle
W tym samym czasie Krzysiek toczył zaciętą walkę ze sobą i swoimi demonami. Po raz kolejny nie spał przez prawie całą noc, a teraz był ledwo żywy. Na dodatek złego od dzisiaj miał wznowić treningi. Trener i tak był bardzo wyrozumiały, że dał mu tyle wolnego dlatego nie śmiał prosić o dodatkowy urlop. Sebastian i Dominika wbiegli do kuchni jak zwykle się drocząc. Jedno spojrzenie na roześmiane twarze dzieci przypominało mu Iwonę. Dominika była do niej taka podobna. Niekiedy znajomi i rodzina żartowali, że równie dobrze ktoś inny może być ojcem bo z niego dziewczyna nie ma nic. Kiedyś libero uwielbiał przypatrywać się córce i dostrzegać coraz więcej podobieństw między nią, a matką, ale teraz to było dla niego nie do zniesienia. Nie potrafił patrzeć na własne dziecko ponieważ w tych niebieskich oczach za każdym odbijała mu się twarz zmarłej żony.
-Jak już się uspokoiliście to może zjecie w końcu śniadanie. Za chwilę musimy wyjechać z domu, żeby zdążyć do szkoły. Po lekcjach odbierze was dzisiaj babcia.
-Dlaczego?- zapytał Sebastian
-Wracam do treningów i muszę być dzisiaj o 14 na hali.
-A możemy do Ciebie przyjechać?- tym razem odezwała się Dominika
-Dawno nie widzieliście się z babcią. Ona na pewno się za wami stęskniła więc lepiej będzie jak z nią spędzicie to popołudnie. - wymigał się w miarę umiejętnie, ale jego córka podobnie jak Iwona uwielbiała stawiać na swoim.
-To może po Twoim treningu pójdziemy na lody?
-Jest za zimno na lody.- zakończył temat
-To może Pizza?
-Dominika proszę nie naciskaj.- powiedział stanowczo
-Ale dlaczego? Ostatnio nigdzie nie wychodzimy.- pożaliła się dziewczynka
-Do jasnej cholery! Powiedziałem, że macie spędzić to popołudnie z babcią i koniec!- wybuchnął
Dominika natychmiast zaczęła płakać, a on poczuł się po raz kolejny winny. Mężczyzna wstał ze stołka i przykucnął przy córce.
-Przepraszam słoneczko. Nie chciałem na Ciebie krzyczeć. Po prostu trochę się stresuję i nie jestem dzisiaj sobą.
Mała ignaczakowa spojrzała na ojca po czym owinęła swoje małe rączki wokół jego szyi i przytuliła się do libero.
-Tak bardzo tęsknię za mamusią. Jak ja się czegoś bałam to ona przytulała mnie i mówiła, że nie mam się czym martwić bo wszystko będzie dobrze.
-Oj tak. Iwona była niezwykłą kobietą i matką.- przemknęło mu przez myśl
Kiedy wracał po nieudanym meczu czy szykował się do kolejnego pojedynku ona przychodziła i chwytała go za rękę nic nie mówiąc. Nie musiała mówić. Wystarczyło, że siedziała wtedy przy nim okazując swoje wsparcie.
-Dobrze. Jedźcie śniadanie i jedziemy do szkoły.
Dzieci zabrały się za pałaszowanie kanapek, a on ponownie powrócił do bolesnych wspomnień. Ostatnia wypowiedź Dominiki otworzyła w jego sercu kolejną nie zabliźnioną jeszcze do końca ranę.
Weronika zaparkowała przed nową szkołą córki. Dziewczynka z lekkim ociąganiem wysiadła z auta. Kobieta zamknęła samochód po czym wyciągnęła rękę do Anastazji. Ta jednak zamiast ją chwycić nadal stała w miejscu.
-Hej, co jest?
-Ja nie chcę tam iść. Ja chcę swoją starą szkołę!-zaczęła wykrzykiwać dziewczynka
-Gdzie jest tata?! Chcę do taty!
-Anastazja, posłuchaj mnie…
-Zabierz mnie do taty! Proszę.- mała Magierska zaczęła popłakiwać, a kobieta nie wiedziała co robić
-Tatuś jest teraz bardzo zajęty.- powiedziała próbując uspokoić córkę
-Ma do spełnienia bardzo ważną misję, ale na pewno codziennie o Tobie myśli. Jeśli nie chcesz iść do szkoły dla mnie, ani dla siebie zrób to dla taty.
-Dobrze.-wyszeptała dziewczynka przecierając załzawione oczy
Weronika ponownie wyciągnęła rękę i tym razem Anastazja chwyciła ją bez wahania.
Kiedy Magierskie ruszyły do szkoły Krzysiek toczył kolejną walkę z Dominiką. Jego córka stwierdziła jednak, że nie chce iść do szkoły i woli spędzić ten dzień z tatą. Libero na wszystkie możliwe sposoby próbował przekonać młodą ignaczakową, ale dziewczynka tak samo jak jej matka obstawała przy swoim.
-Dominika, za chwilę spóźnię się przez Ciebie do szkoły.- powiedział zirytowany Sebastian
-To co. Ja nigdzie nie idę!
-Zachowujesz się jak mały rozwydrzony bachor!-skwitował jej brat na co dziewczynka wybuchnęła płaczem
-Sebastian, uspokój się.- zganił go ojciec
-Wiem, że jesteś zły, ale krzykiem nic nie zdziałasz.
-Dominika wiesz jak mamie jest przykro kiedy widzi co teraz robisz.
Krzysiek wiedział, że wciągnięcie do tej rozmowy Iwony jest ciosem poniżej pasa, ale zdawał sobie sprawę, że tylko to może przekonać jego córkę.
-Mamy tutaj nie ma!-zbuntowała się dziewczynka
-Ale na pewno byłoby jej przykro. Mówiłaś, że chcesz być lekarzem jak ciocia Agnieszka, narzeczona wujka Pawła, prawda?
-Tak.- wymamrotała
-W takim razie musisz chodzić do szkoły. Proszę Cię Dominiuś. Zrób to dla mamy i dla mnie. Obiecuję, że cały weekend spędzimy razem.
-Na pewno?
-Tak.-zapewnił
Dziewczynka w końcu uległa i wysiadła z auta. Krzysiek mimo że odetchnął z ulgą zdawał sobie sprawę, że to nie pierwsza i nie ostatnia taka bitwa. Dominika od śmierci Iwony zmieniła się nie do poznania. Codziennie wypytywała o mamę i coraz częściej miewała napady histerii. Libero podprowadził córkę pod drzwi szkoły i wtedy ją dostrzegł. To co poradziło go najbardziej w wyglądzie kobiety to ten sam ból widoczny w jej oczach. Obok nieznajomej szła mała dziewczynka. Ona również znacznie różniła się od swoich rówieśniczek. Miała podpuchnięte i zaczerwienione oczy jakby przed chwilą płakała, a na jej twarzy ani przez chwilę nie pojawił się cień uśmiechu.
-W takim razie miłego dnia. Wieczorem odbiorę was od babci.- powiedział Igła przytulając córkę
-Kocham Cię tatusiu.
-Ja Ciebie też. Bądź grzeczna.
-Będę.- obiecała
Weronika wraz z córką zmierzały w kierunku budynku. Kobieta rozejrzała się dookoła siebie i dostrzegła jakiegoś mężczyznę przytulającego małą dziewczynkę. Magierska poczuła ogromny ucisk w sercu na ten widok. Córka podążyła za spojrzeniem kobiety i mocniej ścisnęła jej rękę. Nieznajomy bardzo długo trzymał w objęciach swoją córkę. Nawet jak Weronika i Anastazja przechodziły obok nich nadal trwali w miejscu. Magierskie weszły do szkoły i udały się prosto do gabinetu dyrektorki gdzie czekały na nie wychowawczyni dziewczynki oraz dyrektorka tutejszej placówki. Młoda Magierska została zaprowadzona do swojej klasy, a kobieta czekała w gabinecie na krótką rozmowę.
-Anastazja przeżywa teraz bardzo trudny okres.- Weronika zaczęła nakreślać sytuację
-5 miesięcy temu straciła ojca i codziennie mnie o niego wypytuje. Na razie wytłumaczyłam jej, że mężczyzna pojechał na bardzo ważną misję za granicę, ale wiem, że kiedyś będzie musiała poznać prawdę.
-Mamy w szkole bardzo dobrego psychologa. Jeśli chciałaby pani z nim porozmawiać mogę zostawić pani kontakt.- odparła dyrektorka
-Sama już nie wiem co robić.- wyznała zrezygnowana
-Małe dzieci może zbyt wiele jeszcze nie rozumieją, ale wszystko przeżywają równie mocno co dorośli.- odezwała się nauczycielka
-Dam pani ten numer, a pani sama zadecyduje co zrobić.- powiedziała dyrektorka
-W klasie Anastazji jest już jedna osierocona dziewczynka. 3 miesiące temu straciła mamę-dodała
-O mój Boże!-wykrzyknęła Weronika
-Jej tata jest w stałym kontakcie z panią Małgorzatą
-Zastanowię się jeszcze.-odrzekła odbierając kartkę z zapisanym numerem
-My ze swojej strony zrobimy wszystko co będzie w naszej mocy.- zapewniła nauczycielka
-Jednak myślę, że taka rozmowa mogłaby pomóc i Pani i Anastazji.
-Dobrze. Dziękuję za wszystko.- powiedziała wymieniając uścisk dłoni z obydwiema kobietami po czym wyszła z pokoju
***
Miałam jeszcze trochę wolnego czasu przed początkiem roku akademickiego dlatego powstał kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)




2 komentarze:

  1. Mam nadzieję że dziewczynki sobie na wzajem pomogą w tych trudnych momentach
    A tak poza tym to świetny rozdział

    OdpowiedzUsuń