-
-
- Znalezienie motywacji do tego, aby wstać było najtrudniejsze. Każdy krok, każda czynność przypominała im o utraconych osobach. Chociaż mieszkali kilkadziesiąt kilometrów od siebie borykali się niemal z tymi samymi problemami. Dni mijały, a oni mieli wrażenie jakby ból w ich sercach zamiast maleć przybierał na sile.
- -Anastazja!Chodź już bo zaraz spóźnisz się pierwszego dnia do szkoły!- krzyknęła Weronika ponaglając córkę
- -Ale nie mogę znaleźć pana śmieszka.- zapłakała dziewczynka stając w korytarzu
- -Może zostawiłaś go u babci. Jak wrócę z pracy to go poszukamy. Dobrze?
- -Dobrze.- zgodziła się Anastazja
- Weronika chwyciła plecak córki i przepuściła dziewczynkę w drzwiach. W trakcie jazdy Anastazja była dziwnie milcząca. Z reguły dziewczynka miała tyle do powiedzenia, a teraz wyglądała wręcz na nieobecną.
- -Stresujesz się pierwszym dniem w szkole?-zagadnęła
- -Mamusiu dlaczego musieliśmy się przeprowadzić?- córka zmieniła kierunek rozmowy
- Kobieta zacisnęła obie dłonie na kierownicy. Jak miała wytłumaczyć 7-letniej dziewczynce, że nie mogła mieszkać w poprzednim mieszkaniu ponieważ zbyt mocno kojarzyło jej ze zmarłym mężem. Przecież Anastazja myślała, że jej tata poszedł ratować świat. Dziewczynka prawie w ogóle nie pamiętała swojego ojca. Kiedy zmarł miała zaledwie 6 lat i jeszcze zbyt wiele nie rozumiała z tego co się stało. Wspólnie ze swoją mamą wytłumaczyły jej, że Igor wyruszył na bardzo ważną misję. Anastazja każdego dnia wyczekiwała ojca i chociaż nic nie mówiła to Weronika doskonale wiedziała, że tak jest.
- -Ponieważ stąd mamy bliżej do dziadków.- skłamała próbując brzmieć przekonywająco
- -Ale tam nam było dobrze.- zajęczała mała Magierska
- -A tatuś? Skąd będzie wiedział gdzie jesteśmy?
- -Nie bój się mój kwiatuszku tatuś na pewno nas znajdzie.- zapewniała przełykając ogromną gulę jaka utworzyła jej się w gardle
- W tym samym czasie Krzysiek toczył zaciętą walkę ze sobą i swoimi demonami. Po raz kolejny nie spał przez prawie całą noc, a teraz był ledwo żywy. Na dodatek złego od dzisiaj miał wznowić treningi. Trener i tak był bardzo wyrozumiały, że dał mu tyle wolnego dlatego nie śmiał prosić o dodatkowy urlop. Sebastian i Dominika wbiegli do kuchni jak zwykle się drocząc. Jedno spojrzenie na roześmiane twarze dzieci przypominało mu Iwonę. Dominika była do niej taka podobna. Niekiedy znajomi i rodzina żartowali, że równie dobrze ktoś inny może być ojcem bo z niego dziewczyna nie ma nic. Kiedyś libero uwielbiał przypatrywać się córce i dostrzegać coraz więcej podobieństw między nią, a matką, ale teraz to było dla niego nie do zniesienia. Nie potrafił patrzeć na własne dziecko ponieważ w tych niebieskich oczach za każdym odbijała mu się twarz zmarłej żony.
- -Jak już się uspokoiliście to może zjecie w końcu śniadanie. Za chwilę musimy wyjechać z domu, żeby zdążyć do szkoły. Po lekcjach odbierze was dzisiaj babcia.
- -Dlaczego?- zapytał Sebastian
- -Wracam do treningów i muszę być dzisiaj o 14 na hali.
- -A możemy do Ciebie przyjechać?- tym razem odezwała się Dominika
- -Dawno nie widzieliście się z babcią. Ona na pewno się za wami stęskniła więc lepiej będzie jak z nią spędzicie to popołudnie. - wymigał się w miarę umiejętnie, ale jego córka podobnie jak Iwona uwielbiała stawiać na swoim.
- -To może po Twoim treningu pójdziemy na lody?
- -Jest za zimno na lody.- zakończył temat
- -To może Pizza?
- -Dominika proszę nie naciskaj.- powiedział stanowczo
- -Ale dlaczego? Ostatnio nigdzie nie wychodzimy.- pożaliła się dziewczynka
- -Do jasnej cholery! Powiedziałem, że macie spędzić to popołudnie z babcią i koniec!- wybuchnął
- Dominika natychmiast zaczęła płakać, a on poczuł się po raz kolejny winny. Mężczyzna wstał ze stołka i przykucnął przy córce.
- -Przepraszam słoneczko. Nie chciałem na Ciebie krzyczeć. Po prostu trochę się stresuję i nie jestem dzisiaj sobą.
- Mała ignaczakowa spojrzała na ojca po czym owinęła swoje małe rączki wokół jego szyi i przytuliła się do libero.
- -Tak bardzo tęsknię za mamusią. Jak ja się czegoś bałam to ona przytulała mnie i mówiła, że nie mam się czym martwić bo wszystko będzie dobrze.
- -Oj tak. Iwona była niezwykłą kobietą i matką.- przemknęło mu przez myśl
- Kiedy wracał po nieudanym meczu czy szykował się do kolejnego pojedynku ona przychodziła i chwytała go za rękę nic nie mówiąc. Nie musiała mówić. Wystarczyło, że siedziała wtedy przy nim okazując swoje wsparcie.
- -Dobrze. Jedźcie śniadanie i jedziemy do szkoły.
- Dzieci zabrały się za pałaszowanie kanapek, a on ponownie powrócił do bolesnych wspomnień. Ostatnia wypowiedź Dominiki otworzyła w jego sercu kolejną nie zabliźnioną jeszcze do końca ranę.
- Weronika zaparkowała przed nową szkołą córki. Dziewczynka z lekkim ociąganiem wysiadła z auta. Kobieta zamknęła samochód po czym wyciągnęła rękę do Anastazji. Ta jednak zamiast ją chwycić nadal stała w miejscu.
- -Hej, co jest?
- -Ja nie chcę tam iść. Ja chcę swoją starą szkołę!-zaczęła wykrzykiwać dziewczynka
- -Gdzie jest tata?! Chcę do taty!
- -Anastazja, posłuchaj mnie…
- -Zabierz mnie do taty! Proszę.- mała Magierska zaczęła popłakiwać, a kobieta nie wiedziała co robić
- -Tatuś jest teraz bardzo zajęty.- powiedziała próbując uspokoić córkę
- -Ma do spełnienia bardzo ważną misję, ale na pewno codziennie o Tobie myśli. Jeśli nie chcesz iść do szkoły dla mnie, ani dla siebie zrób to dla taty.
- -Dobrze.-wyszeptała dziewczynka przecierając załzawione oczy
- Weronika ponownie wyciągnęła rękę i tym razem Anastazja chwyciła ją bez wahania.
- Kiedy Magierskie ruszyły do szkoły Krzysiek toczył kolejną walkę z Dominiką. Jego córka stwierdziła jednak, że nie chce iść do szkoły i woli spędzić ten dzień z tatą. Libero na wszystkie możliwe sposoby próbował przekonać młodą ignaczakową, ale dziewczynka tak samo jak jej matka obstawała przy swoim.
- -Dominika, za chwilę spóźnię się przez Ciebie do szkoły.- powiedział zirytowany Sebastian
- -To co. Ja nigdzie nie idę!
- -Zachowujesz się jak mały rozwydrzony bachor!-skwitował jej brat na co dziewczynka wybuchnęła płaczem
- -Sebastian, uspokój się.- zganił go ojciec
- -Wiem, że jesteś zły, ale krzykiem nic nie zdziałasz.
- -Dominika wiesz jak mamie jest przykro kiedy widzi co teraz robisz.
- Krzysiek wiedział, że wciągnięcie do tej rozmowy Iwony jest ciosem poniżej pasa, ale zdawał sobie sprawę, że tylko to może przekonać jego córkę.
- -Mamy tutaj nie ma!-zbuntowała się dziewczynka
- -Ale na pewno byłoby jej przykro. Mówiłaś, że chcesz być lekarzem jak ciocia Agnieszka, narzeczona wujka Pawła, prawda?
- -Tak.- wymamrotała
- -W takim razie musisz chodzić do szkoły. Proszę Cię Dominiuś. Zrób to dla mamy i dla mnie. Obiecuję, że cały weekend spędzimy razem.
- -Na pewno?
- -Tak.-zapewnił
- Dziewczynka w końcu uległa i wysiadła z auta. Krzysiek mimo że odetchnął z ulgą zdawał sobie sprawę, że to nie pierwsza i nie ostatnia taka bitwa. Dominika od śmierci Iwony zmieniła się nie do poznania. Codziennie wypytywała o mamę i coraz częściej miewała napady histerii. Libero podprowadził córkę pod drzwi szkoły i wtedy ją dostrzegł. To co poradziło go najbardziej w wyglądzie kobiety to ten sam ból widoczny w jej oczach. Obok nieznajomej szła mała dziewczynka. Ona również znacznie różniła się od swoich rówieśniczek. Miała podpuchnięte i zaczerwienione oczy jakby przed chwilą płakała, a na jej twarzy ani przez chwilę nie pojawił się cień uśmiechu.
- -W takim razie miłego dnia. Wieczorem odbiorę was od babci.- powiedział Igła przytulając córkę
- -Kocham Cię tatusiu.
- -Ja Ciebie też. Bądź grzeczna.
- -Będę.- obiecała
- Weronika wraz z córką zmierzały w kierunku budynku. Kobieta rozejrzała się dookoła siebie i dostrzegła jakiegoś mężczyznę przytulającego małą dziewczynkę. Magierska poczuła ogromny ucisk w sercu na ten widok. Córka podążyła za spojrzeniem kobiety i mocniej ścisnęła jej rękę. Nieznajomy bardzo długo trzymał w objęciach swoją córkę. Nawet jak Weronika i Anastazja przechodziły obok nich nadal trwali w miejscu. Magierskie weszły do szkoły i udały się prosto do gabinetu dyrektorki gdzie czekały na nie wychowawczyni dziewczynki oraz dyrektorka tutejszej placówki. Młoda Magierska została zaprowadzona do swojej klasy, a kobieta czekała w gabinecie na krótką rozmowę.
- -Anastazja przeżywa teraz bardzo trudny okres.- Weronika zaczęła nakreślać sytuację
- -5 miesięcy temu straciła ojca i codziennie mnie o niego wypytuje. Na razie wytłumaczyłam jej, że mężczyzna pojechał na bardzo ważną misję za granicę, ale wiem, że kiedyś będzie musiała poznać prawdę.
- -Mamy w szkole bardzo dobrego psychologa. Jeśli chciałaby pani z nim porozmawiać mogę zostawić pani kontakt.- odparła dyrektorka
- -Sama już nie wiem co robić.- wyznała zrezygnowana
- -Małe dzieci może zbyt wiele jeszcze nie rozumieją, ale wszystko przeżywają równie mocno co dorośli.- odezwała się nauczycielka
- -Dam pani ten numer, a pani sama zadecyduje co zrobić.- powiedziała dyrektorka
- -W klasie Anastazji jest już jedna osierocona dziewczynka. 3 miesiące temu straciła mamę-dodała
- -O mój Boże!-wykrzyknęła Weronika
- -Jej tata jest w stałym kontakcie z panią Małgorzatą
-
-Zastanowię się jeszcze.-odrzekła odbierając kartkę z zapisanym
numerem
-My ze swojej strony zrobimy wszystko co będzie w naszej mocy.- zapewniła nauczycielka
-Jednak myślę, że taka rozmowa mogłaby pomóc i Pani i Anastazji.
-Dobrze. Dziękuję za wszystko.- powiedziała wymieniając uścisk dłoni z obydwiema kobietami po czym wyszła z pokoju - ***
Miałam jeszcze trochę wolnego czasu przed początkiem roku akademickiego dlatego powstał kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :) -
-
-
-
-
niedziela, 2 października 2016
Rozdział 1
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Mam nadzieję że dziewczynki sobie na wzajem pomogą w tych trudnych momentach
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to świetny rozdział
Dzięki :)
Usuń