- Krzysiek docisnął mocniej pedał gazu widząc która jest godzina. Nie chciał, żeby Sebastian po raz kolejny spóźnił się przez niego do szkoły. W zeszłym tygodniu miał aż trzy telefony ze szkoły syna. Nauczycielki narzekały na jego notoryczne spóźnianie się. Wszyscy rozumieli ich trudną sytuację rodzinną, ale każdy z uczniów musiał przestrzegać pewnym zasad. Do tych zasad zaliczało się także punktualne przybywanie na zajęcia. Za dwie 8 libero parkował prze gimnazjum Sebastiana. Chłopak szybko wysiadł ze samochodu, w biegu przybił tacie piątkę i pognał na lekcje. Siatkarz oparł się o samochód i westchnął głęboko. Jego syn wchodził teraz w ten najtrudniejszy okres i potrzebował wsparcia nie tylko ojca, ale także matki. Niestety jego mama odeszła zatem on musiał pracować za dwóch. Na dodatek była Dominika, która może i nie rozumiała powagi sytuacji, ale przeżywała ją na swój dziecięcy sposób. Na razie wierzyła w wymyśloną historię, ale kiedyś przestanie i zacznie domagać się prawdy. Po chwili libero zasiadł za kierownicą i ruszył w kierunku domu. Akurat o tej porze całe miasto było zakorkowane przez co mężczyzna jechał ponad godzinę. Krzysiek odstawił samochód do garażu i wszedł do domu. Momenty takie jak ten pogłębiały jego tęsknotę za żoną i poczucie porzucenia. W całym domu panowała głucha cisza. Jedynie słyszał odgłos własnych kroków i dźwięk bicia swojego serca. Kiedy libero wszedł do salonu stanęły mu przed oczami wszystkie niezapomniane chwilę. Zobaczył jak siedzieli we czwórkę całą rodziną i oglądali Sherka recytując z pamięci znane dialogi. Przypomniał sobie jak bawił się z dziećmi w Smoka. On był smokiem, Sebastian rycerzem, a Dominika księżniczką. Do pewnego czasu wszystkim się podobała ta zabawa aż jego córka stwierdziła, że ma ochotę poniańczyć smoka. Krzysiek nigdy nie potrafił odmówić swojej żonie i córce dlatego zgodził się na pomysł córki. Niestety Sebastian nie chciał się tak bawić i rozpętała się awantura.
- -To były piękne chwile.- pomyślał ze smutkiem
- Libero usiadł na kanapie w salonie i zaczął przeglądać albumy z rodzinnymi zdjęciami. Chociaż wiedział, że to tylko pogłębia jego rany nie potrafił się powstrzymać. Te zdjęcia i wspomnienia z nimi związane były jedynymi rzeczami jakie mu zostały po zmarłej żonie. Przeglądanie albumów tak zajęło mężczyznę, że o mało co, a spóźniłby się na trening. Trener prosił, aby zajrzał jeszcze przed treningiem do klubowego psychologa. Andrzej Kowal chciał mieć stu procentową pewność, że Krzysiek jest gotowy do powrotu na boisko. Igła nie raz miał do czynienia z depresją czy stanem przed depresyjnym. Wtedy jednak u jego boku była Iwona, która zawsze i we wszystkim go wspierała. To właśnie ona mu powiedziała, że nie powinien się załamywać tylko pokazać wszystkim tym niedowiarkom jaki jest dobry.
- Zgodnie z umową libero najpierw zaszedł do gabinetu psychologa klubowego. Marek był naprawdę fajnym facetem i nie raz wyciągał zawodników z tzw. psychicznego dołka.
- -Cześć!-przywitał się siatkarz wchodząc do pokoju
- Zaskoczony Marek podniósł głowę znad ekranu laptopa.
- -A Ty co tutaj robisz?
- -Jak to co? Wracam do gry.
- -Nie za wcześnie na to?- zapytał po czym dodał
- -Proszę siadaj!
- Krzysiek usiadł na jednym z dwóch skórzanych foteli, a Marek zaczął mówić.
- -Trener coś mi tam wspominał o Twoim powrocie, ale nie myślałem, że to będzie tak szybko. Jesteś pewny swojej decyzji?
- -Im dłuższej siedzę w domu tym więcej myślę o Iwonie. Kompletnie sobie nie radzę. Dominika codziennie mnie wypytuje o matkę, a ja co mam jej powiedzieć?! Że ona już nigdy nie wróci, że już nigdy jej nie przytuli, że już nigdy nie weźmie na ulubione lody? Ponadto prawie codziennie miewa napady histerii. Ja już nie wiem jak mam z nią rozmawiać. To mnie najzwyczajniej w świecie przerasta.
- -Myślisz, że siatkówka pozwoli Ci zapomnieć o Iwonie?
- -Nie wiem. To znaczy nigdy o niej nie zapomnę, ale może znajdę w życiu inny cel, na którym będę mógł się skupić. Iwona mawiała, że na pierwszym miejscu w moim życiu jest siatkówka, a dopiero później ona i dzieci.
- Chociaż libero chciał obrócić te słowa w żart głos mu zadrżał na wspomnienie o zmarłej żonie.
- -Jeśli Ty jesteś gotowy to w porządku, ale obiecaj mi, że w razie czego przyjdziesz do mnie. Najgorszą i najgłupszą rzeczą jaką może zrobić człowiek po stracie kogoś bliskiego to duszenie tego bólu w sobie.
- -Dzięki! Na pewno przyjdę.- zapewnił
- -A teraz lecę na trening, żeby nie biegać karnych kółek.
- -W Twoim przypadku była by to pewnie dodatkowa godzina na siłowni.- zażartował psycholog
- -To tym bardziej zmykam na trening.
- Anastazja siedziała na ławeczce przed klasą i przyglądała się roześmianym grupkom dzieci. Z nią jakoś nikt nie chciał się bawić. Ledwie mała Magierska podchodziła do kogoś spotykała się ze śmiechem lub żartami na swój temat.
- -Ty jesteś tą nową uczennicą?- zagadnęła jakaś dziewczynka podchodząc do niej
- Anastazja potaknęła głową.
- -Ja jestem Dominika Ignaczak.- przedstawiła się wyciągając rączkę
- -A ja Anastazja Magierska- odrzekła witając się z nową koleżanką
- -Dlaczego siedzisz taka smutna?- zapytała po krótkiej chwili Dominika
- -Tęsknię za tatą. Pojechał na bardzo ważną misję i nie wiem kiedy wróci.
- -To tak samo jak moja mama.-odparła dziewczynka
- -Może wyruszyli na tę samą misję.
- -Może.-przyznała młoda Ignaczakowa po czym dodała
- -Chcesz siedzieć ze mną w ławce?
- Twarz Anastazji rozpromieniła się.
- Dziewczynki nawiązały ze sobą bardzo dobry kontakt. Nawet wychodząc ze szkoły nie mogły przestać rozmawiać i się pożegnać.
- -A może pójdziesz z nami na lody?- zaproponowała Dominika
- -Muszę się spytać mamy.- odparła po czym krzyknęła
- -Mamo! Mogę iść na lody z moją nową koleżanką?!
- Weronika podeszła do córki i od razu poznała dziewczynkę stojącą obok.
- -Jest trochę za zimno na lody. Chcesz być znowu chora?
- -Ale mamooo! Proszę!- Anastazja zrobiła błagalną minę, a kobieta nie potrafiła jej się oprzeć
- -No dobrze. Ale tylko małego.- zastrzegła
- -Dzień dobry!- do zebranego tłumu podeszła kobieta około 60-tki
- -Babcia!-wykrzyknęła Dominika wpadając w ramiona kobiety
- -Witaj moja kruszynko! Ależ Ty rośniesz jak na drożdżach.
- -Piję dużo mleka.- pochwaliła się dziewczynka
- -I bardzo dobrze.
- -Babciu, a pójdziemy na lody? Zaprosiłam już swoją nową koleżankę.
- -Tata nie byłby zachwycony gdyby się dowiedział.
- -Ależ nie musi o niczym wiedzieć.- wyszeptała kobiecie na ucho i dodała:
- -Anastazja była dzisiaj smutna ponieważ jej tata pojechał na bardzo ważną misję i nie wiadomo kiedy wróci. Chcę ją jakoś pocieszyć, a na to najlepsze są lody waniliowe.
- -Już dobrze. Skoro to ma być w ramach dobrego uczynku to się zgadzam.
- -Jupi! Jupi!
- -Tylko musimy jeszcze zajść po Sebastiana.
- -Dobrze.
- -Nie miałyśmy jeszcze okazji się poznać.- powiedziała mama Anastazji wyciągając rękę
- -Weronika Magierska
- -Hanna Ignaczak
- -Przyjechałam samochodem więc możemy podjechać po pani wnuka i później pójść na lody.- zaproponowała
- -Nie chcemy sprawiać pani kłopotu.
- -Ależ to nie będzie kłopot. Moja córka już dawno na coś się tak nie cieszyła.
- -W takim razie chodźmy!
- Po parunastu minutach dzieci zajadały się lodami, a kobiety usiadły na pobliskiej ławce.
- -Nie chcę być wścibska, ale Dominika mówiła mi coś o tacie Anastazji. Podobno wyjechał na bardzo ważną misję i tak się zastanawiam czy to jest ta sama misja, w którą udała się moja synowa.
- -Mama Dominiki nie żyje?- zapytała zaszokowana, ale na tyle cicho, że dzieci nie mogły usłyszeć jej słów
- -Tak. Zbyt późno wykryli u niej bardzo złośliwego raka. Guz był nieoperacyjny, a chemia nic nie dała.
- -Bardzo mi przykro. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym. Pijany kierowca jadący z naprzeciwka wyprzedzał na zakręcie i wjechał czołowo w samochód Artura. Obaj mężczyźni zmarli na miejscu.
- -Musi być pani bardzo ciężko?
- -Najgorsze jest to kiedy patrzę na Anastazję i myślę sobie, że będzie się wychowywała bez ojca.
- -Może się jeszcze pani zakocha.- odrzekła Hanna
- -Artur był wyjątkowym mężczyzną.
- -Jest pani jeszcze młoda. Anastazja potrzebuje ojca, a pani nie może zamykać się na ludzi.
- -Kto by mnie tam chciał. Wdowę z dzieckiem.
- -Ktoś kto znalazł się w podobnej sytuacji i przeżył to samo co pani. Najedzony nie zrozumie głodnego, ale głodny głodnego już tak. Czasami ludzi łączy przyjaźń, miłość, a niekiedy właśnie wspólne doświadczenia.
- -Babciu, a Sebastian nie chce się z nami bawić!- wykrzyknęła oburzona dziewczynka podbiegając do kobiet
- Chłopiec natychmiast pobiegł za siostrą.
- -Jestem już za duży na bawienie się w dom.- wyjaśnił
- -Właśnie trzeba być dużym, żeby zostać tatą.- oświadczyła Ignaczakowa
- -To samo tyczy się do bycia matką zatem jesteś jeszcze za mała.
- -Ale babciu! Powiedź mu coś.
- -Dominiuś nie można kogoś zmusić do czegoś. Jeśli Sebastian nie chce się z wami bawić to nie nalegaj.
- -Ale…
- -Z resztą musimy się zbierać. Pewnie dziadek wrócił już z pracy i czeka na obiad.
- Dominika zrobiła smutną minkę, ale zgodziła się z babcią.
- -A może zaprosimy do nas Anastazję i jej mamę.- zaproponowała dziewczynka
- -Nie chcę się pani narzucać.- odparła natychmiast Weronika
- -Ależ zapraszamy. Jedzenia wystarczy dla wszystkim, a ponadto moja wnuczka jest zupełnie inna przy Anastazji
- -No dobrze.- uległa w końcu Magierska
- ***
- Było jeszcze trochę wolenego to jest kolejny rozdział. Od dzisiaj tak naprawdę zaczęłam rok akademicki dlatego rozdziały na moich blogach mogą pojawiać się rzadziej niż dotychczas. Nie umiem określić kiedy będzie następny rozdział. Może w połowie przyszłego tygodnia, Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next!
-
czwartek, 6 października 2016
Rozdział 2
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej
Dzięki :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń