czwartek, 27 października 2016

Rozdział 5

Weronika przyczaiła się przy drzwiach wołając:
-Kto tam?
-Proszę otworzyć!- rozległ się jakiś kobiecy głos
Zaskoczona kobieta zajrzała przez judasza i zobaczyła po drugiej stronie wysoką brunetkę.
-Kim pani jest?- zapytała Magierska po otwarciu drzwi
-To raczej ja powinnam zapytać co pani robi w domu moich rodziców.- odpyskowała kobieta
-Pani tutaj mieszka?
-Nie, ale jestem siostrą Krzyśka.- burknęła
Weronika przyjrzała się podejrzliwie kobiecie. Na pierwszy rzut oka nie było widać jakichkolwiek podobieństw między nią a siatkarzem.
-Wpuści mnie pani w końcu!- zażądała kobieta, a Magierska wyrwała się w końcu z letargu
-Tak proszę.
-To dowiem się w końcu kim pani jest i co pani tutaj robi?- zapytała Ignaczakowa przechodząc do salonu
-Moja córka Anastazja chodzi do jednej klasy z pani bratanicą. Pani mama zaprosiła nas dzisiaj na obiad...
-To gdzie są wszyscy.- przerwała jej zniecierpliwiona
-Mogłaby pani dać mi skończyć, a nie co chwila wchodzić w słowo!- nie wytrzymała w końcu Weronika po czym dodała spokojniej:
- Dominika zbiegała ze schodów i najprawdopodobniej złamała nogę. Pani rodzice pojechali z nią do szpitala, a ja zostałam z Sebastianem.
-Niby dlaczego miałabym pani wierzyć?
-Jeśli mi pani nie wierzy proszę zadzwonić do mamy i zapytać?- warknęła idąc na górę po dzieci
-Anastazja, Sebastian możecie już zejść!- zawołała
-To znaczy, że nie ma włamywacza?- zapytała dziewczynka
-Nie to tylko ciocia Sebastiana.
-Ciocia Karola przyjechała!- ucieszył się chłopiec zbiegając po schodach
-Młody nie tak szybko!- krzyknęła, ale Sebastian był już na dole
Weronika chwyciła córkę za rękę i wspólnie zeszły na dół. W salonie siedział już młody Ignaczak, który opowiadał o czymś zawzięcie swojej cioci.
-Mamusi, a dlaczego ja nie mam cioci?- zapytała smutno dziewczynka
Magierska przykucnęła przy córce.
-Ponieważ ani ja, ani tatuś nie mieliśmy rodzeństwa.- wyjaśniła
-Ale ja chcę mieć ciocię.- oświadczyła Anastazja, a Weronika przeczuwała kolejną wojnę światową ze strony córki
-Kwiatuszku. To tak nie działa. Nie można mieć wszystkiego tylko dlatego, że się chce.
-Ja chcę ciocię i już.
-To może na początek poznasz ciocię Dominiki i Sebastiana.- zaproponowała w ramach ugody
Dziewczynka dąsała się jeszcze chwilkę, ale w końcu się zgodziła. Kiedy Anastazja weszła do salonu spojrzenie siostry Krzyśka natychmiast odwróciła się w jej kierunku. Zaszokowana kobieta nie mogła uwierzyć w to co widzi. To nie mogła być prawda.
-To jest...pani...córka?- wyjąkała wyraźnie zdenerwowana
-Kochanie przywitaj się z panią.
-Nie chcę.- oświadczyła hardo dziewczynka
-Anastazja nie bądź niegrzeczna.
-Nie lubię tej pani!
-Nawet jej nie znasz!
Karolina zaczęła zastanawiać się w myślach czy Anastazja pomimo bardzo młodego wieku będzie ją pamiętać. Co prawda widziały się może ze dwa razy, ale…
-Chcę wrócić do domu!
-Bardzo panią przepraszam. Ostatnio przeżywa trudny okres. Odkąd mój mąż wyjechał nie potrafię sobie z nią poradzić.
-Na długo wyjechał pani mąż?- zainteresowała się kobieta
-Na bardzo długo.- ucięła Weronika po czym ponownie zwróciła się do córki
-Nie chcesz poczekać na Dominikę i dowiedzieć się co z jej nogą?
-Chcę.
-W takim razie może obejrzymy bajkę? Co ty na to?
-Tak. Chcę obejrzeć tę bajkę o wampirach.
Weronika i Anastazja zajęły się oglądaniem filmu, a Karolina chociaż usiłowała się skupić na rozmowie z bratankiem nie potrafiła odgonić od siebie fali wspomnień. Po niecałej godzinie zjawili się państwo Ignaczakowie wraz z Dominiką. Niestety wstępna diagnoza pana Janusza potwierdziła się i dziewczynka musiała poruszać się teraz o kulach. Rodzice bardzo się zdziwili na widok córki. Karolina nawet nie miała czasu, żeby przyjechać na pogrzeb szwagierki. Jak zwykle tłumaczyła się natłokiem obowiązków jednak wszyscy wiedzieli, że jest to kolejne wymyślone przez nią kłamstwo.
-Co Ty tutaj robisz?- zapytała pani Hania
-To co już nie można przyjechać w odwiedziny do swoich staruszków.- odparła żartobliwie
-Ostatnio nie miałaś jakoś czasu dla rodziny.- wytknęła jej matka
-Mamo przecież wiesz, że byłam zajęta.
-Aż tak zajęta, żeby nie przyjechać i nie wesprzeć brata w najtrudniejszym momencie jego życia.
-Czyli jak zwykle chodzi o Krzyśka!
-Nie. Chodzi o to jak się zachowujesz!
-Dziewczyny przestańcie!- do akcji wkroczył pan Janusz
-Ta kłótnia nic nie da.
-To w takim razie wytłumacz matce jak się teraz żyje bo ona najwyraźniej myśli, że ja od rana do wieczora leżę sobie na kanapie i popijam kawkę!- warknęła Karolina
-I widzisz jak zwykle to ja jestem tą złą, a ty tą dobrą.- skwitowała pani Halina ruszając do kuchni
-To my już będziemy się zbierać.- powiedziała lekko skrępowała Weronika
-Możecie jeszcze zostać jak chcecie.- odezwał się pan Janusz
-Dziękujemy, ale Anastazja jest już zmęczona.
-Rozumiem. Z pewnością był to dla niej bardzo wyczerpujący dzień.
-Jeszcze raz dziękujemy za wszystko i zapraszamy kiedyś do siebie. Co prawda nie gotuję tak dobrze jak pańska żona, ale gołąbki wychodzą mi dość smaczne.
-Już idziecie?- zdziwiła się pani Halina stając w korytarzu
-Tak Anastazja prawie zasypia na stojąco. Już mówiłam panu Januszowi, że następnym razem zapraszam do siebie.
-Z miłą chęcią przyjdziemy.- odpowiedziała
-W takim razie do widzenia. Kochanie pożegnaj się z państwem.
-Do widzenia.- rzuciła sennie dziewczynka, a państwo Ignaczakowie zaśmiali się serdecznie
Kiedy Weronika wyszła na dwór natychmiast zatrzęsła się z zimna. Jesień w tym roku była wyjątkowo nieprzyjemna, a temperatura oscylowała w okolicach 7, 8 stopni Celsjusza. Kobieta ruszyła szybkim krokiem w kierunku auta marząc tylko o tym, żeby znaleźć się w jakimś ciepłym pomieszczeniu. Weronika usadowiła Anastazję w siodełku, a następnie zajęła miejsce kierowcy. Kobieta włożyła kluczyk do stacyjki jednak silnik tylko zacharczał i zgasł.
-Proszę nie rób mi tego.- poprosiła ponawiając próbę odpalenia auta
Niestety samochód ponownie nie zapalił.
-Nie, nie, nie.- zaczęła wołać uderzając rękoma o kierownicę
-Mamusiu coś się stało?- zapytała Anastazja
-Nic kochanie. Za chwilę ruszymy.
Weronika prześledziła wszystkie kontrolki i zauważyła, że pali się kontrolka od akumulatora.
-O nie!- wykrzyknęła przeklinając w myślach własną głupotę
-Mamusiu kiedy pojedziemy?- niecierpliwiła się dziewczynka
-Poczekaj chwileczkę zaraz wrócę.
Kobieta wysiadła z auta i dostrzegła zmierzający z naprzeciwka samochód, który już po chwili zaparkował przed domem Ignaczaków. Jak tylko mężczyzna wysiadł z pojazdu Weronika od razu poznała Krzysztofa Ignaczaka.
-Mamo ja chcę do domu!- krzyczała Anastazja
- Za raz będziemy.- zapewniła znowu kobieta
-Wszystko dobrze.- zainteresował się libero
-No właśnie nie bardzo. Zapomniałam naładować akumulatora.- mruknęła
-Już teraz wiem dlaczego kobiety nie powinny zasiadać za kółkiem.- zażartował, ale Magierskiej nie było jakoś do śmiechu
- Może mi pan pomóc czy mam dzwonić po pomoc drogową?
-Po pierwsze nie pan, Krzysiek jestem, a po drugie mam prostownik, ale naładowanie akumulatora zajmie jakieś 10 godzin.
-Proszę mnie nie straszyć. Ja mam w samochodzie małego potwora, który mnie zaraz zabije jak nie pojedziemy do domu.- powiedziała najpoważniej jak potrafiła
-Mogę Cię podwieźć. Daleko mieszkasz?
-Jakieś 10 km stąd, ale co ze samochodem jutro rano muszę zawieźć córkę do szkoły.
-Samochód zostanie u moich rodziców w garażu. Na noc podłączymy akumulator do prostownika, a jutro go sobie odbierzesz.
-A co Anastazją?
-Zakładam, że to Twoja córka? Do jakiej szkoły chodzi?
-Do 13.
-Czyli do tej samej co moja córka zatem nie ma problemu. Po prostu po drodze ją zgarnę.
-Nie chcę Ci sprawiać kłopotu.- wykręciła się
-To żaden kłopot. I tak obok was przejeżdżam.
-No dobrze.- zgodziła się w końcu
-To wy poczekajcie sobie w aucie, a ja zajmę się Twoim samochodem.- zarządził siatkarz i pognał do domu rodziców
***
Jesteście zaskoczeni tożsamością tajemniczego przybysza. Jak myślicie skąd Karola może znać Anastazję? Następny rozdział pewnie będzie za tydzień. Pozdrawiam! Miłego popołudnia! Do next! :)




niedziela, 23 października 2016

Moje 5 sposobów na wygranie tegorocznej plusligi! :)

                                                                       Złote orły:


Wiara Poznań :

           
                                                               Pogromcy Mikasy:                 


 GKS Poznań:


                                                                    Orlen Poznań:


piątek, 21 października 2016

Wygraj Plusligę

Domyślam się, że większość z was już wie, iż powstał siatkarski menadżer. Będzie on oparty na wynikach tegorocznej plus ligi. Ja już stworzyłam swoją drużynę, a wy? Chętnych zapraszam do swojej prywatnej ligi: Zakochani w siatkówce.
Dla tych co jeszcze o tym nie słyszeli zostawiam linka. Tam jest wszystko dokładnie opisane.
http://wygrajpluslige.pl/
Pozdrawiam! Miłego dnia!

środa, 19 października 2016

Rozdział 4

Weronika usiłowała skupić się na rozmowie z panią Hanią i panem Januszem, ale jej myśli co róż wybiegały w daleką przestrzeń. Anastazja i Dominika biegały po salonie bawiąc się w berka, a ona po raz pierwszy od dłuższego czasu pożałowała, że Artur nie może tego zobaczyć. Dziewczynka była wtedy zbyt mała, aby to pamiętać jednakże mężczyzna uwielbiał się z nią bawić. Brał ją na ręce i udawał samolot, nosił na barana. Anastazja była jego oczkiem w głowie. Niekiedy Kobieta nawet żartowała, że mężczyzna bardziej kocha swoją córkę niż żonę. Na wspomnienie tych cudownych chwil w oczach Magierskiej zaszkliły się łzy. Jeszcze paręnaście minut przed wypadkiem rozmawiali ze sobą. Zapewniali o wielkiej miłości, snuli plany na przyszłość. Myśleli, że mają jeszcze tyle czasu przed sobą, a tymczasem okazało się, że to była ich ostatnia rozmowa.
-Mamusiu ty płaczesz?- zapytała Anastazja podbiegając do kobiety
-Nie skarbie. Po prostu coś mi wpadło do oka.- skłamała czując jeszcze większy ból kiedy spojrzała na twarz dziewczynki tak bardzo podobną do twarzy Artura
Mała Magierska uśmiechnęła się delikatnie i wtuliła w Weronikę.
-Kocham Cię mamusiu! Obiecaj, że już zawsze będziemy razem. Ty ja i tatuś.
-Obiecuję.- powiedziała chociaż przyszło jej to z ogromną trudnością
Państwo Ignaczak przyglądali się temu z boku bardzo wzruszeni. Ich syn znalazł się w podobnej sytuacji. Również został sam z dwójką dzieci toteż rozumieli ból Weroniki. Doskonale zdawali sobie sprawę jak to jest zmuszać się każdego dnia do w stania tylko dlatego, że jest jeszcze ktoś kto nas potrzebuje. Chociaż Krzysiek nie lubił rozmawiać z rodzicami o śmierci Iwony to oni i tak wiedzieli, że bardzo cierpi i nie potrafi się po tym pozbierać.
-Anastazja chodź pokażę Ci mój nowy zestaw fryzjerski! - zawołała Dominika
Dziewczynka natychmiast się rozpromieniła i pobiegła za koleżanką.
-Jest pani bardzo dzielna.- odezwała się pani Hania
-Wcale nie. - zaprzeczyła natychmiastowo
-Przed chwilą znowu miałam moment słabości i o mało nie rozkleiłam się przed córką, która wierzy, że jej tata kiedyś wróci.
-Musi minąć trochę czasu.- poradziła jej kobieta
-Gdyby nie Anastazja to najchętniej brałabym jeszcze nadgodziny byle by tylko nie siedzieć w domu.- wyznała
-A gdzie tak właściwie pani pracuje?
-Jestem instruktorką fitness. Skończyłam dietetykę i niekiedy udzielam także porad dietetycznych.
-A w jakim klubie?
-Calypso Fitness Club.
-O to Iwonka tam chodziła!-wykrzyknęła pani Hania
-Ona od zawsze miała bzika na punkcie zdrowego odżywania i świetnej figury. Krzyśkowi to pasowało bo sam musi przestrzegać różnych diet. Raz nawet chciała mnie zabrać ze sobą, ale gdzie ja tam z młodymi będę ćwiczyć. Poza tym kondycja już nie ta.
-Dobrze, że pani o tym wspomniała. Planujemy stworzyć taki cykl zajęć dla osób starszych. Miały by one na celu właśnie poprawienie kondycji i ogólnego samopoczucia. Na razie zbieramy opinie, ale jest spory odzew.
-Myślę, że to bardzo fajny pomysł. Sama bym z czegoś takiego skorzystała.- ożywiła się kobieta, ale jej mąż trochę mniej
-A później to będę Cię widywał tylko weekendami.- mruknął
-Proszę się nie martwić nasz grafik i tak jest już przepełniony więc pewnie będą to dwa góra trzy dni w tygodniu.- zapewniła
-Ała!- niespodziewanie rozległ się czyiś krzyk
Państwo Ignaczak natychmiast poderwali się z miejsca i pognali w kierunku dochodzącego hałasu. Na ziemi przy schodach siedziała zapłakana Dominika i trzymała się za prawą nogę.
-Boże drogi co Ci się stało?- zapytała przerażona babcia dziewczynki
-Schodziłam ze schodów i się przewróciłam.- wychlipała
-Nie schodziłaś tylko zbiegałaś.- poprawił ją Sebastian
-Kwiatuszku ile razy mówiliśmy Ci z tatą, żebyś nie biegała po schodach.- odezwał się jej dziadek kucając przy Dominice
-Ale ja chciałam…
-Już dobrze. Pokaż tę nogę.
Przerażona dziewczynka przyglądała się poczynaniom pana Janusza. Mina mężczyzny nie wróżyła niczego dobrego.
-Obawiam się, że ta noga może być złamana.- powiedział
-Jeszcze nam tego potrzeba.!- zawołała pani Hania -Musimy jechać do szpitala i zrobić prześwietlenie.-zadecydował jej mąż
-A co z Sebastianem?
-Proszę jechać ja z nim zostanę.- odparła Weronika podchodząc do zebranego tłumu
-Ale nie chcemy robić pani kłopotu.
-To nie będzie kłopot. Znajdziemy sobie jakieś zajęcie prawda?- zagadnęła chłopca, ale ten odwrócił się napięcie i wrócił do salonu
-A jak nie to on sobie znajdzie coś do roboty, a ja go tylko przypilnuję.- dodała
-Naprawdę nie chcemy pani fatygować.- powtórzyła jeszcze raz pani Hania
-A ja naprawdę z przyjemnością zajmę się Sebastianem.
Zanim jednak państwo Ignaczakowie wyjechali z domu nie obyło się bez kolejnego ataku histerii dziewczynki. Dominika zaczęła płakać i krzyczeć, że nigdzie nie pojedzie bez mamy i taty. Pani Halina próbowała jej wytłumaczyć, że oboje są bardzo zajęci i nie mogą teraz przyjechać, ale do młodej Ignaczakowej nic nie docierało.
-Nie pojadę i już!- krzyknęła
-Mała nie rób scen!- zdenerwował się jej brat
-Nie jestem mała!- wrzasnęła jeszcze głośniej dziewczynka
-To przestań się tak zachowywać!
-Nie jadę, ja chcę do mamy!
Rodzice Krzyśka słyszeli o takich akcjach nie raz, ale dzisiaj po raz pierwszy stanęli na miejscu syna. Zwykle w ich obecności Dominika nie stwarzała jakichkolwiek problemów uchodząc za wnuczkę wręcz idealną.
-Dominika proszę Cię.- ponowił próbę pan Janusz
-Mamie było by teraz bardzo przykro gdyby zobaczyła co robisz.
-Ale ja tak bardzo za nią tęsknię.- wyszlochała
-Wiem, ale jeśli nie będziesz mogła chodzić to nie będziesz mogła również do niej pójść.
-Ale… ale…
-Więc jak?
-Dobrze.- uległa dziewczynka pozwalając się wziąć dziadkowi na ręce
Weronika wraz z Sebastianem i Anastazją wróciła do salonu.
-To może obejrzymy jakiś film?- zaproponowała
-Tak, tak!- ucieszyła się mała Magierska
-Ja chcę Shreka! Ja chce Shreka!
-A ja Auta!
-No to chyba musimy wypracować jakiś kompromis.
-To jest mój dom i będziemy oglądać to co ja chcę!- zbuntował się chłopiec
Anastazja natychmiast zaczęła płakać, a kobieta przemówiła do Sebastiana łagodnym tonem.
-Wiem, że bardzo przeżywasz obecną sytuację. Pewnie tak samo jak siostra tęsknisz za mamą, ale to nie jest powód, aby wyładowywać złość na każdej spotkanej osobie. Nie twierdzę, że dobrym pomysłem jest trzymacie tej złości wewnątrz siebie. Myślałeś kiedyś o jakimś sporcie.
-Lubię siatkówkę.- odparł chłopiec
-No to namów tatę, żeby z Tobą pograł.
-Tata nie ma już dla mnie czasu.- wyznał smutno
-Ciągle tylko Dominika to, Dominika tamto. Musisz zrozumieć, że Dominika jest mała i potrzebuje więcej opieki, a ja jej nie potrzebuję.
-Bycie rodzicem nie jest wcale takie łatwe jak Ci się wydaje. To masa wyrzeczeń i trudnych wyborów.
-Dlatego ja nigdy nie zostanę ojcem.- zakończył żartobliwie
-W tym wieku wiele mężczyzn tak mówi, a z biegiem lat poglądy się zmieniają. To co oglądamy?
-Może hotel Transylwania.- zaproponował nieśmiało chłopiec
-Co to jest za bajka?- zainteresowała się Anastazja
-Opowiada o wampirach i takich tam.- wyjaśnił w skrócie Sebastian
- W takim razie chce to.
Weronika nie była do końca przekonana co do wyboru dzieci, ale dla własnego dobra postanowiła już tego nie komentować. Włożyła do odtwarzacza odpowiednią płytę i poszła do kuchni przygotować jakiś prowiant na filmowy seans. Po chwili jednak kobieta usłyszała jakieś niepokojące dźwięki. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi domu. Przerażona Magierska natychmiast wygoniła dzieci na górę, a sama poszła sprawdzić czy to czasem nie jest jakiś włamywacz.
***
Mamy 4 rozdział. Zgodnie z obietnicą jest dłuższy, o całą stronę w Wordzie. Zastanawiałam się czy już tutaj wyjawić tożsamość tajemniczego przybysza, ale jednak postanowiłam potrzymać was jeszcze trochę w niepewności. Następny rozdział pewnie będzie za tydzień. Pozdrawiam! Miłego dnia! Do next!
Ps. Macie może jakieś pomysły kim może być ten tajemniczy osobnik?

Tym razem będzie to opowiadanie o wielkim człowieku, a dopiero później o wielkim piłkarzu

Od jakiegoś czasu w mojej głowie siedział pomysł na opowiadanie o człowieku, którego bardzo szanuję i podziwiam. Większość ludzi w tym także ja uważałam, że piłkarze to tylko wielkie gwiazdy, które zarabiają niewyobrażalne pieniądze i myślą, że sobą niewiadomo kim. Kuba jest inny niż cała reszta. Nie gwiazdorzy, a raczej siedzi w cieniu. Dopiero jak przeczytałam biografię Błaszczykowskiego utwierdziłam się w przekonaniu, że historia o nim może być bardzo ciekawa. Podobnie jak Michał Kubiak jest postacią bardzo złożoną i barwną. Może przyjmujący nie ma tak drastycznych przeżyć jak polski pomocnik, ale jedno ich łączy: wola walki czy też rywalizacji. Obydwaj panowie zawsze dają z siebie 200 %. W żartach niekiedy mówiono, że Michał Winiarski zapominał czasami o podpisaniu raportów, a Michał Kubiak wykreślił ze słownika słowo niemożliwe. Tak samo jest w przypadku Kuby. Chociażby ostatni mecz Polska- Armenia. Sam Robert Lewandowski przyznał, że miał zaufanie do Błaszczykowskiego i to właśnie jego poprosił o wykonanie tego stałego fragmentu.
Dobra, bo znowu się rozpisałam. Reasumując za parę tygodni pojawi się prolog do mojego pierwszego piłkarskiego opowiadania. Mam nadzieję, że wam się spodoba tak samo jak moje siatkarskie fun fiction. Pozdrawiam! Dobrej nocy! :)
http://wygractennajwazniejszymecz.blogspot.com/

czwartek, 13 października 2016

Rozdział 3

Jak tylko Krzysiek wszedł do szatni wszystkie spojrzenia odwróciły się w jego kierunku.
-Tak to ja, Krzysztof Ignaczak.- powiedział próbując brzmieć nonszalancko
-Wracasz do gry?- zdziwił się Bartek
Jak ostatnio rozmawiał z przyjacielem ten nie był w najlepszej formie. Miewał chwilowe odbiegi od rzeczywistości i często tracił koncentrację co było kluczową rzeczą na boisku.
-Tak. Od tego siedzenia w domu dostaję na głowę.
-Super mieć Cię z powrotem.- powiedział Fabian po czym się zreflektował
-To znaczy Wojtek godnie Cię zastępował.
-Wiem, widziałem.- odparł i zaczął się przebierać
Po krótkiej chwili w szatni został już tylko libero i Bartek. Atakujący przyjrzał się dokładniej przyjacielowi.
-Jesteś pewny tej decyzji?- zapytał siatkarz w końcu nie wytrzymując
-Bratek! Nie musicie obchodzić się ze mną jak z jajkiem!- zdenerwował się Igła
-Musiałem się pozbierać dla Dominiki i Sebastiana.- dodał już spokojniej
-Rozumiem, że wszyscy się o mnie martwicie, ale zupełnie nie potrzebnie. Jestem dużym chłopcem.
-Czasami nawet duzi chłopcy potrzebują pomocy.- powiedział Kurek wychodząc z szatni
Libero usiadł na ławce i zwiesił bezwładnie głowę. Wszystkim wmawiał, że sobie poradzi, ale tak naprawdę czuł jakby próbował przekonać nie ich lecz siebie. Trener nikogo dzisiaj nie oszczędzał. Nawet Krzysiek nie dostał forów chociaż wcale na nie liczył. Po za kończonym treningu Bartek zaproponował przyjacielowi kawę. Mężczyźni od dawna nie mieli czasu na zwykłą rozmowę, a atakujący czuł, że nie wszystko jest tak dobrze jak przedstawia to Igła.
-No to mów jak jest naprawdę.- zagadnął Bartek posyłając Krzyśkowi poważne spojrzenie
-Przecież Ci powiedziałem.
-Igła nie ćwicz mojej cierpliwości bo jak wiesz jestem człowiekiem dość impulsywnym.- zagroził atakujący
-Myślałem, że po jakimś czasie ten ból zmaleje a tymczasem odnoszę wrażenie jakby był jeszcze większy. Dominika codziennie pyta mnie o Iwonę…- zawiesił głos
-I co jej mówisz?
-Że poleciała szukać nowych aniołków siatkarskich.
-Wiesz, że ta bajeczka zbyt długo nie przejdzie.
-Wiem.- zirytował się libero
-Na dodatek tak przeżywa rozłąkę z mamą, że niemal codziennie stroi fochy. Dzisiaj najpierw rano zrobiła mi awanturę o to, że odbierze ją babcia i z nią spędzi popołudnie, a później na parkingu szkolnym stwierdziła, że nigdzie nie idzie i zostaje ze mną. Jakby tego było mało prawie każdej nocy płacze w poduszkę przytulając misia, którego dostała od Iwony na zeszłe urodziny.
-A Sebastian jak?
-Trochę lepiej, ale widzę, że również przeżywa to wszystko. Wiesz on był zawsze twardy.
-Ma to po tacie.- wtrącił Bartek
-Ja nie jestem wcale taki twardy. Dzisiaj jak odwiozłem dzieciaki do szkoły i wróciłem do domu znowu oglądałem rodzinne zdjęcia i użalałem się nad sobą.
-Igła to zrozumiałe, że tęsknisz za Iwoną.- atakujący uważnie dobierał słowa
-Byliście razem 14 lat. To kawał czasu. Nie da się o tym od tak zapomnieć.
-Czasami boję się, że sobie nie poradzę.- wyznał Krzysiek
-W takim razie znajdź sobie kogoś.
-Jaka kobieta by chciała wdowca z dwójką dzieci.- mruknął
-A poza tym nikt mi nie zastąpi Iwonki.
-Źle mnie zrozumiałeś. Nie mówię Ci, że masz zapomnieć o żonie, ale musisz ruszyć z miejsca. Iwona chciałaby, żebyś był szczęśliwy, a Dominika i Sebastian potrzebują matki.
-Ich matka odeszła.- po raz kolejny zdenerwował się libero
-Ale mogą mieć nową. Nie taką, która zastąpi im ich prawdziwą matkę, ale stanie się dla nich drugą mamą.
-Dobra Bartek koniec tematu. Lepiej Ty mi powiedź jak Ci się układa z Natalią.
-Rozstaliśmy się.- odparł krótko atakujący
-Ale jak to.- zdziwił się libero
-Myślałem, że macie poważniejsze plany.
-Ja też.- przyznał Bartek
-Ale po tym jak ją nakryłem z naszym sąsiadem przestałem w to wierzyć.
-Masz na myśli tego dupka Krystiana?
-Tak od dawna kręcił się wokół Natalii, a ona za każdym razem mnie zapewniała, że dla niej liczę się tylko ja. Kto wie może już wtedy z nim kręciła.
-Czyli znowu jesteś singlem i kolejne fanki mogą zabiegać o Twoje względy.- zażartował Igła
-Nie. Jak na razie mam dosyć kobiet.
Weronika zaparkowała przed domem państwa Ignaczaków. Kobieta nie miała dzisiaj ochoty na czyjeś towarzystwo, ale widząc uśmiech na twarzy Anastazji stwierdziła, że czasami warto się poświęcić. Jej córka już dawno nie była taka radosna. Dziewczynki natychmiast pobiegły w kierunku domu, a Weronika wraz z panią Hanią i Sebastianem podążyły wolnym krokiem za nimi. Od progu przybyłych gości przywitał pan Janusz Ignaczak. Mężczyzna bardzo się zdziwił na widok pań Magierskich, ale przyjął je bardzo ciepło. To właśnie po nim Krzysiek odziedziczył te niespożyte pokłady energii. Pomimo swoich lat pan Janusz trzymał się naprawdę dobrze. Od razu zagadnął Weronikę o jej życie i pracę. Kobieta opowiedziała trochę o sobie pomijając kwestie związane z Arturem. Magierska nie czuła się jeszcze na tyle pewnie, żeby tak swobodnie o nim mówić.
-Może przejdziecie do salonu.- zaproponowała Hanna
-Ależ oczywiście zapraszam.- zreflektował się jej mąż
-Pomóc pani w czymś?- zapytała jeszcze nie chcąc być niegrzeczną
-Nie trzeba, poradzę sobie. Idźcie do salonu. Niedługo będzie obiad.
Kiedy Weronika znalazła się we wszechstronnym salonie dostrzegła swoją córkę siedzącą wraz z Dominiką na plastikowych krzesełkach przy stoliku. Dziewczynki pochylały się nad kartkami papieru i zawzięcie nad czymś pracowały. Z kolei Dominik zajęty był oglądaniem jakiejś bajki w telewizji. Weronika usiadła na skórzanej sofie, a mężczyzna zajął obok niej.
-Poznała pani mojego syna?- zagadnął po chwili pan Janusz
-Minęliśmy się dzisiaj przy wejściu do szkoły, ale nie mieliśmy jeszcze okazji porozmawiać.
-Teraz to może go pani rzadziej widywać.- odparł tajemniczo
-Dlaczego?
-Od dzisiaj wznowił treningi.
-To pański syn gdzieś gra?- zapytała zaskoczona
Rzeczywiście nazwisko Ignaczak nie było jej obce i nie raz je słyszała, ale teraz nie potrafiła z niczym go powiązać.
-Nie gdzieś tylko w samej Asseco Resovii Rzeszów.
-Ma pan na myśli ten klub siatkarski?- upewniła się
-Tak. Pewnie słyszała pani o nim.
-Owszem i to nie raz, ale jakoś nie skojarzyłam z nim państwa nazwiska.
-Krzysiek miał ostatnio dość długą przerwę.- wyjaśnił mężczyzna
-Wiem, pańska żona mówiła mi o tej tragedii.
Pan Janusz posłał kobiecie zdziwione spojrzenie.
-To bardzo trudny temat dla nas wszystkich. Dziwię się, że powiedziała pani o tym przy pierwszej rozmowie.
-Ten temat wyszedł tak sam z siebie. Ja opowiedziałam Pani Hannie o swojej tragedii, a ona waszej.
Mężczyzna chciał już o coś zapytać Weronikę, ale wtedy pojawiła się jego żona wołająca na obiad. Dziewczynki ochoczo ruszyły do jadalni. Natomiast Sebastian wyraźnie nie pocieszony tym, że ktoś odrywa go od jego ulubionej bajki podniósł się z podłogi i wolno ruszył na obiad.
***
Jest kolejny rozdział. Na prawdę nie wiem kiedy będzie następny. Dzisiaj moje ogłoszenia parafialne tak samo krótkie jak ten rozdział. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)

środa, 12 października 2016

Moje filmowe podziękowanie

Jest mi niezmiernie przykro, że Stefan Antiga nie jest już trenerem naszej kadry. Jeszcze bardziej boli mnie fakt, że zamiast pożegnać go w miłej atmosferze, podziękować za osiągnięte sukcesy wylewa się na niego tzw. wiadro pomyj. Każdy ma prawo do własnego zdania, a ja uważam, że decyzja PZPS-u była najgorszą z możliwych. W związku z tym przygotowałam takie moje filmowe podziękowanie dla Antigi
.  

poniedziałek, 10 października 2016

Możesz się dwoić i troić, a niekiedy to i tak za mało

Przed paroma godzinami smutna wiadomość obiegła siatkarskie grono. Stefan Antiga z dniem 31 grudnia bż. roku przestanie być trenerem reprezencji. Może nie jestem na tyle doświadczona, żeby oceniać jak wielkie błędy zostały popełnione, ale uważam, że powinien dostać jeszcze jedną szansę. Taki już jest urok sportu raz się wygrywa raz się przegrywa. Droga na te igrzyska była bardzo trudna jednak jakoś nikt o tym nie pamięta. Tak samo działacze łatwo zapomnieli o sukcesach Antigi. Jako drugi trener w historii Polskiej siatkówki sięgnął po mistrzostwo świata. Czy to za mało. Być może dla nich tak. Cóż decyzja podjęta i teraz przyszło nam czekać na wybór następcy. Moim zdaniem mógłby nim zostać Philippe Blain. Zna on już chłopaków, ma spore doświadczenie trenerskie. Ponadto nasza kadra potrzebuje drobnych poprawek, a nie wielkiej rewolucji jaką zapewni wprowadzenie zupełnie obcego trenera. Jeśli jednak ta opcja nie wchodzi w grę to niech już wezmą każdego byle nie Lozano. Po tym jak pożegnał się z Polską i zachował na ostatnich igrzyskach po starciu na meczu Polski z Iranem nie powinien być w ogóle brany pod uwagę.
Dobra koniec tych żali. Żeby nie było za smutno.
Bardzo dziękuję Stefanowi za to co zrobił dla polskiej siatkówki. Dla mnie i tak jest wielki i mam nadzieję, że miło będzie wspominać ten czas. Życzę mu wszystkiego dobrego na dalszej drodze życia. Kto wie, może za parę lat znowu go zobaczymy w roli trenera. 

czwartek, 6 października 2016

Rozdział 2

Krzysiek docisnął mocniej pedał gazu widząc która jest godzina. Nie chciał, żeby Sebastian po raz kolejny spóźnił się przez niego do szkoły. W zeszłym tygodniu miał aż trzy telefony ze szkoły syna. Nauczycielki narzekały na jego notoryczne spóźnianie się. Wszyscy rozumieli ich trudną sytuację rodzinną, ale każdy z uczniów musiał przestrzegać pewnym zasad. Do tych zasad zaliczało się także punktualne przybywanie na zajęcia. Za dwie 8 libero parkował prze gimnazjum Sebastiana. Chłopak szybko wysiadł ze samochodu, w biegu przybił tacie piątkę i pognał na lekcje. Siatkarz oparł się o samochód i westchnął głęboko. Jego syn wchodził teraz w ten najtrudniejszy okres i potrzebował wsparcia nie tylko ojca, ale także matki. Niestety jego mama odeszła zatem on musiał pracować za dwóch. Na dodatek była Dominika, która może i nie rozumiała powagi sytuacji, ale przeżywała ją na swój dziecięcy sposób. Na razie wierzyła w wymyśloną historię, ale kiedyś przestanie i zacznie domagać się prawdy. Po chwili libero zasiadł za kierownicą i ruszył w kierunku domu. Akurat o tej porze całe miasto było zakorkowane przez co mężczyzna jechał ponad godzinę. Krzysiek odstawił samochód do garażu i wszedł do domu. Momenty takie jak ten pogłębiały jego tęsknotę za żoną i poczucie porzucenia. W całym domu panowała głucha cisza. Jedynie słyszał odgłos własnych kroków i dźwięk bicia swojego serca. Kiedy libero wszedł do salonu stanęły mu przed oczami wszystkie niezapomniane chwilę. Zobaczył jak siedzieli we czwórkę całą rodziną i oglądali Sherka recytując z pamięci znane dialogi. Przypomniał sobie jak bawił się z dziećmi w Smoka. On był smokiem, Sebastian rycerzem, a Dominika księżniczką. Do pewnego czasu wszystkim się podobała ta zabawa aż jego córka stwierdziła, że ma ochotę poniańczyć smoka. Krzysiek nigdy nie potrafił odmówić swojej żonie i córce dlatego zgodził się na pomysł córki. Niestety Sebastian nie chciał się tak bawić i rozpętała się awantura.
-To były piękne chwile.- pomyślał ze smutkiem
Libero usiadł na kanapie w salonie i zaczął przeglądać albumy z rodzinnymi zdjęciami. Chociaż wiedział, że to tylko pogłębia jego rany nie potrafił się powstrzymać. Te zdjęcia i wspomnienia z nimi związane były jedynymi rzeczami jakie mu zostały po zmarłej żonie. Przeglądanie albumów tak zajęło mężczyznę, że o mało co, a spóźniłby się na trening. Trener prosił, aby zajrzał jeszcze przed treningiem do klubowego psychologa. Andrzej Kowal chciał mieć stu procentową pewność, że Krzysiek jest gotowy do powrotu na boisko. Igła nie raz miał do czynienia z depresją czy stanem przed depresyjnym. Wtedy jednak u jego boku była Iwona, która zawsze i we wszystkim go wspierała. To właśnie ona mu powiedziała, że nie powinien się załamywać tylko pokazać wszystkim tym niedowiarkom jaki jest dobry.
Zgodnie z umową libero najpierw zaszedł do gabinetu psychologa klubowego. Marek był naprawdę fajnym facetem i nie raz wyciągał zawodników z tzw. psychicznego dołka.
-Cześć!-przywitał się siatkarz wchodząc do pokoju
Zaskoczony Marek podniósł głowę znad ekranu laptopa.
-A Ty co tutaj robisz?
-Jak to co? Wracam do gry.
-Nie za wcześnie na to?- zapytał po czym dodał
-Proszę siadaj!
Krzysiek usiadł na jednym z dwóch skórzanych foteli, a Marek zaczął mówić.
-Trener coś mi tam wspominał o Twoim powrocie, ale nie myślałem, że to będzie tak szybko. Jesteś pewny swojej decyzji?
-Im dłuższej siedzę w domu tym więcej myślę o Iwonie. Kompletnie sobie nie radzę. Dominika codziennie mnie wypytuje o matkę, a ja co mam jej powiedzieć?! Że ona już nigdy nie wróci, że już nigdy jej nie przytuli, że już nigdy nie weźmie na ulubione lody? Ponadto prawie codziennie miewa napady histerii. Ja już nie wiem jak mam z nią rozmawiać. To mnie najzwyczajniej w świecie przerasta.
-Myślisz, że siatkówka pozwoli Ci zapomnieć o Iwonie?
-Nie wiem. To znaczy nigdy o niej nie zapomnę, ale może znajdę w życiu inny cel, na którym będę mógł się skupić. Iwona mawiała, że na pierwszym miejscu w moim życiu jest siatkówka, a dopiero później ona i dzieci.
Chociaż libero chciał obrócić te słowa w żart głos mu zadrżał na wspomnienie o zmarłej żonie.
-Jeśli Ty jesteś gotowy to w porządku, ale obiecaj mi, że w razie czego przyjdziesz do mnie. Najgorszą i najgłupszą rzeczą jaką może zrobić człowiek po stracie kogoś bliskiego to duszenie tego bólu w sobie.
-Dzięki! Na pewno przyjdę.- zapewnił
-A teraz lecę na trening, żeby nie biegać karnych kółek.
-W Twoim przypadku była by to pewnie dodatkowa godzina na siłowni.- zażartował psycholog
-To tym bardziej zmykam na trening.
Anastazja siedziała na ławeczce przed klasą i przyglądała się roześmianym grupkom dzieci. Z nią jakoś nikt nie chciał się bawić. Ledwie mała Magierska podchodziła do kogoś spotykała się ze śmiechem lub żartami na swój temat.
-Ty jesteś tą nową uczennicą?- zagadnęła jakaś dziewczynka podchodząc do niej
Anastazja potaknęła głową.
-Ja jestem Dominika Ignaczak.- przedstawiła się wyciągając rączkę
-A ja Anastazja Magierska- odrzekła witając się z nową koleżanką
-Dlaczego siedzisz taka smutna?- zapytała po krótkiej chwili Dominika
-Tęsknię za tatą. Pojechał na bardzo ważną misję i nie wiem kiedy wróci.
-To tak samo jak moja mama.-odparła dziewczynka
-Może wyruszyli na tę samą misję.
-Może.-przyznała młoda Ignaczakowa po czym dodała
-Chcesz siedzieć ze mną w ławce?
Twarz Anastazji rozpromieniła się.
Dziewczynki nawiązały ze sobą bardzo dobry kontakt. Nawet wychodząc ze szkoły nie mogły przestać rozmawiać i się pożegnać.
-A może pójdziesz z nami na lody?- zaproponowała Dominika
-Muszę się spytać mamy.- odparła po czym krzyknęła
-Mamo! Mogę iść na lody z moją nową koleżanką?!
Weronika podeszła do córki i od razu poznała dziewczynkę stojącą obok.
-Jest trochę za zimno na lody. Chcesz być znowu chora?
-Ale mamooo! Proszę!- Anastazja zrobiła błagalną minę, a kobieta nie potrafiła jej się oprzeć
-No dobrze. Ale tylko małego.- zastrzegła
-Dzień dobry!- do zebranego tłumu podeszła kobieta około 60-tki
-Babcia!-wykrzyknęła Dominika wpadając w ramiona kobiety
-Witaj moja kruszynko! Ależ Ty rośniesz jak na drożdżach.
-Piję dużo mleka.- pochwaliła się dziewczynka
-I bardzo dobrze.
-Babciu, a pójdziemy na lody? Zaprosiłam już swoją nową koleżankę.
-Tata nie byłby zachwycony gdyby się dowiedział.
-Ależ nie musi o niczym wiedzieć.- wyszeptała kobiecie na ucho i dodała:
-Anastazja była dzisiaj smutna ponieważ jej tata pojechał na bardzo ważną misję i nie wiadomo kiedy wróci. Chcę ją jakoś pocieszyć, a na to najlepsze są lody waniliowe.
-Już dobrze. Skoro to ma być w ramach dobrego uczynku to się zgadzam.
-Jupi! Jupi!
-Tylko musimy jeszcze zajść po Sebastiana.
-Dobrze.
-Nie miałyśmy jeszcze okazji się poznać.- powiedziała mama Anastazji wyciągając rękę
-Weronika Magierska
-Hanna Ignaczak
-Przyjechałam samochodem więc możemy podjechać po pani wnuka i później pójść na lody.- zaproponowała
-Nie chcemy sprawiać pani kłopotu.
-Ależ to nie będzie kłopot. Moja córka już dawno na coś się tak nie cieszyła.
-W takim razie chodźmy!
Po parunastu minutach dzieci zajadały się lodami, a kobiety usiadły na pobliskiej ławce.
-Nie chcę być wścibska, ale Dominika mówiła mi coś o tacie Anastazji. Podobno wyjechał na bardzo ważną misję i tak się zastanawiam czy to jest ta sama misja, w którą udała się moja synowa.
-Mama Dominiki nie żyje?- zapytała zaszokowana, ale na tyle cicho, że dzieci nie mogły usłyszeć jej słów
-Tak. Zbyt późno wykryli u niej bardzo złośliwego raka. Guz był nieoperacyjny, a chemia nic nie dała.
-Bardzo mi przykro. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym. Pijany kierowca jadący z naprzeciwka wyprzedzał na zakręcie i wjechał czołowo w samochód Artura. Obaj mężczyźni zmarli na miejscu.
-Musi być pani bardzo ciężko?
-Najgorsze jest to kiedy patrzę na Anastazję i myślę sobie, że będzie się wychowywała bez ojca.
-Może się jeszcze pani zakocha.- odrzekła Hanna
-Artur był wyjątkowym mężczyzną.
-Jest pani jeszcze młoda. Anastazja potrzebuje ojca, a pani nie może zamykać się na ludzi.
-Kto by mnie tam chciał. Wdowę z dzieckiem.
-Ktoś kto znalazł się w podobnej sytuacji i przeżył to samo co pani. Najedzony nie zrozumie głodnego, ale głodny głodnego już tak. Czasami ludzi łączy przyjaźń, miłość, a niekiedy właśnie wspólne doświadczenia.
-Babciu, a Sebastian nie chce się z nami bawić!- wykrzyknęła oburzona dziewczynka podbiegając do kobiet
Chłopiec natychmiast pobiegł za siostrą.
-Jestem już za duży na bawienie się w dom.- wyjaśnił
-Właśnie trzeba być dużym, żeby zostać tatą.- oświadczyła Ignaczakowa
-To samo tyczy się do bycia matką zatem jesteś jeszcze za mała.
-Ale babciu! Powiedź mu coś.
-Dominiuś nie można kogoś zmusić do czegoś. Jeśli Sebastian nie chce się z wami bawić to nie nalegaj.
-Ale…
-Z resztą musimy się zbierać. Pewnie dziadek wrócił już z pracy i czeka na obiad.
Dominika zrobiła smutną minkę, ale zgodziła się z babcią.
-A może zaprosimy do nas Anastazję i jej mamę.- zaproponowała dziewczynka
-Nie chcę się pani narzucać.- odparła natychmiast Weronika
-Ależ zapraszamy. Jedzenia wystarczy dla wszystkim, a ponadto moja wnuczka jest zupełnie inna przy Anastazji
-No dobrze.- uległa w końcu Magierska
***
Było jeszcze trochę wolenego to jest kolejny rozdział. Od dzisiaj tak naprawdę zaczęłam rok akademicki dlatego rozdziały na moich blogach mogą pojawiać się rzadziej niż dotychczas. Nie umiem określić kiedy będzie następny rozdział. Może w połowie przyszłego tygodnia, Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next!

Ps. Dzięki za ponad 500 wyświetleń. 

Znalezione obrazy dla zapytania dziękuję kotek

Ps 2. Jeszcze taki prezent ode mnie. Cytat na dziś:




niedziela, 2 października 2016

Rozdział 1

Znalezienie motywacji do tego, aby wstać było najtrudniejsze. Każdy krok, każda czynność przypominała im o utraconych osobach. Chociaż mieszkali kilkadziesiąt kilometrów od siebie borykali się niemal z tymi samymi problemami. Dni mijały, a oni mieli wrażenie jakby ból w ich sercach zamiast maleć przybierał na sile.
-Anastazja!Chodź już bo zaraz spóźnisz się pierwszego dnia do szkoły!- krzyknęła Weronika ponaglając córkę
-Ale nie mogę znaleźć pana śmieszka.- zapłakała dziewczynka stając w korytarzu
-Może zostawiłaś go u babci. Jak wrócę z pracy to go poszukamy. Dobrze?
-Dobrze.- zgodziła się Anastazja
Weronika chwyciła plecak córki i przepuściła dziewczynkę w drzwiach. W trakcie jazdy Anastazja była dziwnie milcząca. Z reguły dziewczynka miała tyle do powiedzenia, a teraz wyglądała wręcz na nieobecną.
-Stresujesz się pierwszym dniem w szkole?-zagadnęła
-Mamusiu dlaczego musieliśmy się przeprowadzić?- córka zmieniła kierunek rozmowy
Kobieta zacisnęła obie dłonie na kierownicy. Jak miała wytłumaczyć 7-letniej dziewczynce, że nie mogła mieszkać w poprzednim mieszkaniu ponieważ zbyt mocno kojarzyło jej ze zmarłym mężem. Przecież Anastazja myślała, że jej tata poszedł ratować świat. Dziewczynka prawie w ogóle nie pamiętała swojego ojca. Kiedy zmarł miała zaledwie 6 lat i jeszcze zbyt wiele nie rozumiała z tego co się stało. Wspólnie ze swoją mamą wytłumaczyły jej, że Igor wyruszył na bardzo ważną misję. Anastazja każdego dnia wyczekiwała ojca i chociaż nic nie mówiła to Weronika doskonale wiedziała, że tak jest.
-Ponieważ stąd mamy bliżej do dziadków.- skłamała próbując brzmieć przekonywająco
-Ale tam nam było dobrze.- zajęczała mała Magierska
-A tatuś? Skąd będzie wiedział gdzie jesteśmy?
-Nie bój się mój kwiatuszku tatuś na pewno nas znajdzie.- zapewniała przełykając ogromną gulę jaka utworzyła jej się w gardle
W tym samym czasie Krzysiek toczył zaciętą walkę ze sobą i swoimi demonami. Po raz kolejny nie spał przez prawie całą noc, a teraz był ledwo żywy. Na dodatek złego od dzisiaj miał wznowić treningi. Trener i tak był bardzo wyrozumiały, że dał mu tyle wolnego dlatego nie śmiał prosić o dodatkowy urlop. Sebastian i Dominika wbiegli do kuchni jak zwykle się drocząc. Jedno spojrzenie na roześmiane twarze dzieci przypominało mu Iwonę. Dominika była do niej taka podobna. Niekiedy znajomi i rodzina żartowali, że równie dobrze ktoś inny może być ojcem bo z niego dziewczyna nie ma nic. Kiedyś libero uwielbiał przypatrywać się córce i dostrzegać coraz więcej podobieństw między nią, a matką, ale teraz to było dla niego nie do zniesienia. Nie potrafił patrzeć na własne dziecko ponieważ w tych niebieskich oczach za każdym odbijała mu się twarz zmarłej żony.
-Jak już się uspokoiliście to może zjecie w końcu śniadanie. Za chwilę musimy wyjechać z domu, żeby zdążyć do szkoły. Po lekcjach odbierze was dzisiaj babcia.
-Dlaczego?- zapytał Sebastian
-Wracam do treningów i muszę być dzisiaj o 14 na hali.
-A możemy do Ciebie przyjechać?- tym razem odezwała się Dominika
-Dawno nie widzieliście się z babcią. Ona na pewno się za wami stęskniła więc lepiej będzie jak z nią spędzicie to popołudnie. - wymigał się w miarę umiejętnie, ale jego córka podobnie jak Iwona uwielbiała stawiać na swoim.
-To może po Twoim treningu pójdziemy na lody?
-Jest za zimno na lody.- zakończył temat
-To może Pizza?
-Dominika proszę nie naciskaj.- powiedział stanowczo
-Ale dlaczego? Ostatnio nigdzie nie wychodzimy.- pożaliła się dziewczynka
-Do jasnej cholery! Powiedziałem, że macie spędzić to popołudnie z babcią i koniec!- wybuchnął
Dominika natychmiast zaczęła płakać, a on poczuł się po raz kolejny winny. Mężczyzna wstał ze stołka i przykucnął przy córce.
-Przepraszam słoneczko. Nie chciałem na Ciebie krzyczeć. Po prostu trochę się stresuję i nie jestem dzisiaj sobą.
Mała ignaczakowa spojrzała na ojca po czym owinęła swoje małe rączki wokół jego szyi i przytuliła się do libero.
-Tak bardzo tęsknię za mamusią. Jak ja się czegoś bałam to ona przytulała mnie i mówiła, że nie mam się czym martwić bo wszystko będzie dobrze.
-Oj tak. Iwona była niezwykłą kobietą i matką.- przemknęło mu przez myśl
Kiedy wracał po nieudanym meczu czy szykował się do kolejnego pojedynku ona przychodziła i chwytała go za rękę nic nie mówiąc. Nie musiała mówić. Wystarczyło, że siedziała wtedy przy nim okazując swoje wsparcie.
-Dobrze. Jedźcie śniadanie i jedziemy do szkoły.
Dzieci zabrały się za pałaszowanie kanapek, a on ponownie powrócił do bolesnych wspomnień. Ostatnia wypowiedź Dominiki otworzyła w jego sercu kolejną nie zabliźnioną jeszcze do końca ranę.
Weronika zaparkowała przed nową szkołą córki. Dziewczynka z lekkim ociąganiem wysiadła z auta. Kobieta zamknęła samochód po czym wyciągnęła rękę do Anastazji. Ta jednak zamiast ją chwycić nadal stała w miejscu.
-Hej, co jest?
-Ja nie chcę tam iść. Ja chcę swoją starą szkołę!-zaczęła wykrzykiwać dziewczynka
-Gdzie jest tata?! Chcę do taty!
-Anastazja, posłuchaj mnie…
-Zabierz mnie do taty! Proszę.- mała Magierska zaczęła popłakiwać, a kobieta nie wiedziała co robić
-Tatuś jest teraz bardzo zajęty.- powiedziała próbując uspokoić córkę
-Ma do spełnienia bardzo ważną misję, ale na pewno codziennie o Tobie myśli. Jeśli nie chcesz iść do szkoły dla mnie, ani dla siebie zrób to dla taty.
-Dobrze.-wyszeptała dziewczynka przecierając załzawione oczy
Weronika ponownie wyciągnęła rękę i tym razem Anastazja chwyciła ją bez wahania.
Kiedy Magierskie ruszyły do szkoły Krzysiek toczył kolejną walkę z Dominiką. Jego córka stwierdziła jednak, że nie chce iść do szkoły i woli spędzić ten dzień z tatą. Libero na wszystkie możliwe sposoby próbował przekonać młodą ignaczakową, ale dziewczynka tak samo jak jej matka obstawała przy swoim.
-Dominika, za chwilę spóźnię się przez Ciebie do szkoły.- powiedział zirytowany Sebastian
-To co. Ja nigdzie nie idę!
-Zachowujesz się jak mały rozwydrzony bachor!-skwitował jej brat na co dziewczynka wybuchnęła płaczem
-Sebastian, uspokój się.- zganił go ojciec
-Wiem, że jesteś zły, ale krzykiem nic nie zdziałasz.
-Dominika wiesz jak mamie jest przykro kiedy widzi co teraz robisz.
Krzysiek wiedział, że wciągnięcie do tej rozmowy Iwony jest ciosem poniżej pasa, ale zdawał sobie sprawę, że tylko to może przekonać jego córkę.
-Mamy tutaj nie ma!-zbuntowała się dziewczynka
-Ale na pewno byłoby jej przykro. Mówiłaś, że chcesz być lekarzem jak ciocia Agnieszka, narzeczona wujka Pawła, prawda?
-Tak.- wymamrotała
-W takim razie musisz chodzić do szkoły. Proszę Cię Dominiuś. Zrób to dla mamy i dla mnie. Obiecuję, że cały weekend spędzimy razem.
-Na pewno?
-Tak.-zapewnił
Dziewczynka w końcu uległa i wysiadła z auta. Krzysiek mimo że odetchnął z ulgą zdawał sobie sprawę, że to nie pierwsza i nie ostatnia taka bitwa. Dominika od śmierci Iwony zmieniła się nie do poznania. Codziennie wypytywała o mamę i coraz częściej miewała napady histerii. Libero podprowadził córkę pod drzwi szkoły i wtedy ją dostrzegł. To co poradziło go najbardziej w wyglądzie kobiety to ten sam ból widoczny w jej oczach. Obok nieznajomej szła mała dziewczynka. Ona również znacznie różniła się od swoich rówieśniczek. Miała podpuchnięte i zaczerwienione oczy jakby przed chwilą płakała, a na jej twarzy ani przez chwilę nie pojawił się cień uśmiechu.
-W takim razie miłego dnia. Wieczorem odbiorę was od babci.- powiedział Igła przytulając córkę
-Kocham Cię tatusiu.
-Ja Ciebie też. Bądź grzeczna.
-Będę.- obiecała
Weronika wraz z córką zmierzały w kierunku budynku. Kobieta rozejrzała się dookoła siebie i dostrzegła jakiegoś mężczyznę przytulającego małą dziewczynkę. Magierska poczuła ogromny ucisk w sercu na ten widok. Córka podążyła za spojrzeniem kobiety i mocniej ścisnęła jej rękę. Nieznajomy bardzo długo trzymał w objęciach swoją córkę. Nawet jak Weronika i Anastazja przechodziły obok nich nadal trwali w miejscu. Magierskie weszły do szkoły i udały się prosto do gabinetu dyrektorki gdzie czekały na nie wychowawczyni dziewczynki oraz dyrektorka tutejszej placówki. Młoda Magierska została zaprowadzona do swojej klasy, a kobieta czekała w gabinecie na krótką rozmowę.
-Anastazja przeżywa teraz bardzo trudny okres.- Weronika zaczęła nakreślać sytuację
-5 miesięcy temu straciła ojca i codziennie mnie o niego wypytuje. Na razie wytłumaczyłam jej, że mężczyzna pojechał na bardzo ważną misję za granicę, ale wiem, że kiedyś będzie musiała poznać prawdę.
-Mamy w szkole bardzo dobrego psychologa. Jeśli chciałaby pani z nim porozmawiać mogę zostawić pani kontakt.- odparła dyrektorka
-Sama już nie wiem co robić.- wyznała zrezygnowana
-Małe dzieci może zbyt wiele jeszcze nie rozumieją, ale wszystko przeżywają równie mocno co dorośli.- odezwała się nauczycielka
-Dam pani ten numer, a pani sama zadecyduje co zrobić.- powiedziała dyrektorka
-W klasie Anastazji jest już jedna osierocona dziewczynka. 3 miesiące temu straciła mamę-dodała
-O mój Boże!-wykrzyknęła Weronika
-Jej tata jest w stałym kontakcie z panią Małgorzatą
-Zastanowię się jeszcze.-odrzekła odbierając kartkę z zapisanym numerem
-My ze swojej strony zrobimy wszystko co będzie w naszej mocy.- zapewniła nauczycielka
-Jednak myślę, że taka rozmowa mogłaby pomóc i Pani i Anastazji.
-Dobrze. Dziękuję za wszystko.- powiedziała wymieniając uścisk dłoni z obydwiema kobietami po czym wyszła z pokoju
***
Miałam jeszcze trochę wolnego czasu przed początkiem roku akademickiego dlatego powstał kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Z góry dziękuję za wszystkie komentarze. Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next! :)