Rozdział 2
- Krzysiek
docisnął mocniej pedał gazu widząc która jest godzina. Nie
chciał, żeby Sebastian po raz kolejny spóźnił się przez niego
do szkoły. W zeszłym tygodniu miał aż trzy telefony ze szkoły
syna. Nauczycielki narzekały na jego notoryczne spóźnianie się.
Wszyscy rozumieli ich trudną sytuację rodzinną, ale każdy z
uczniów musiał przestrzegać pewnym zasad. Do tych zasad zaliczało
się także punktualne przybywanie na zajęcia. Za dwie 8 libero
parkował prze gimnazjum Sebastiana. Chłopak szybko wysiadł ze
samochodu, w biegu przybił tacie piątkę i pognał na lekcje.
Siatkarz oparł się o samochód i westchnął głęboko. Jego syn
wchodził teraz w ten najtrudniejszy okres i potrzebował wsparcia
nie tylko ojca, ale także matki. Niestety jego mama odeszła zatem
on musiał pracować za dwóch. Na dodatek była Dominika, która
może i nie rozumiała powagi sytuacji, ale przeżywała ją na swój
dziecięcy sposób. Na razie wierzyła w wymyśloną historię, ale
kiedyś przestanie i zacznie domagać się prawdy. Po chwili libero
zasiadł za kierownicą i ruszył w kierunku domu. Akurat o tej
porze całe miasto było zakorkowane przez co mężczyzna jechał
ponad godzinę. Krzysiek odstawił samochód do garażu i wszedł do
domu. Momenty takie jak ten pogłębiały jego tęsknotę za żoną
i poczucie porzucenia. W całym domu panowała głucha cisza.
Jedynie słyszał odgłos własnych kroków i dźwięk bicia swojego
serca. Kiedy libero wszedł do salonu stanęły mu przed oczami
wszystkie niezapomniane chwilę. Zobaczył jak siedzieli we czwórkę
całą rodziną i oglądali Sherka recytując z pamięci znane
dialogi. Przypomniał sobie jak bawił się z dziećmi w Smoka. On
był smokiem, Sebastian rycerzem, a Dominika księżniczką. Do
pewnego czasu wszystkim się podobała ta zabawa aż jego córka
stwierdziła, że ma ochotę poniańczyć smoka. Krzysiek nigdy nie
potrafił odmówić swojej żonie i córce dlatego zgodził się na
pomysł córki. Niestety Sebastian nie chciał się tak bawić i
rozpętała się awantura.
-
-To były piękne chwile.-
pomyślał ze smutkiem
-
Libero usiadł na kanapie w salonie i zaczął przeglądać albumy z
rodzinnymi zdjęciami. Chociaż wiedział, że to tylko pogłębia
jego rany nie potrafił się powstrzymać. Te zdjęcia i wspomnienia
z nimi związane były jedynymi rzeczami jakie mu zostały po
zmarłej żonie. Przeglądanie albumów tak zajęło mężczyznę,
że o mało co, a spóźniłby się na trening. Trener prosił, aby
zajrzał jeszcze przed treningiem do klubowego psychologa. Andrzej
Kowal chciał mieć stu procentową pewność, że Krzysiek jest
gotowy do powrotu na boisko. Igła nie raz miał do czynienia z
depresją czy stanem przed depresyjnym. Wtedy jednak u jego boku
była Iwona, która zawsze i we wszystkim go wspierała. To właśnie
ona mu powiedziała, że nie powinien się załamywać tylko pokazać
wszystkim tym niedowiarkom jaki jest dobry.
-
Zgodnie z umową libero najpierw zaszedł do gabinetu psychologa
klubowego. Marek był naprawdę fajnym facetem i nie raz wyciągał
zawodników z tzw. psychicznego dołka.
-
-Cześć!-przywitał się siatkarz wchodząc do pokoju
-
Zaskoczony Marek podniósł głowę znad ekranu laptopa.
-
-A Ty co tutaj robisz?
-
-Jak to co? Wracam do gry.
-
-Nie za wcześnie na to?- zapytał po czym dodał
-
-Proszę siadaj!
-
Krzysiek usiadł na jednym z dwóch skórzanych foteli, a Marek
zaczął mówić.
-
-Trener coś mi tam wspominał o Twoim powrocie, ale nie myślałem,
że to będzie tak szybko. Jesteś pewny swojej decyzji?
-
-Im dłuższej siedzę w domu tym więcej myślę o Iwonie.
Kompletnie sobie nie radzę. Dominika codziennie mnie wypytuje o
matkę, a ja co mam jej powiedzieć?! Że ona już nigdy nie wróci,
że już nigdy jej nie przytuli, że już nigdy nie weźmie na
ulubione lody? Ponadto prawie codziennie miewa napady histerii. Ja
już nie wiem jak mam z nią rozmawiać. To mnie najzwyczajniej w
świecie przerasta.
-
-Myślisz, że siatkówka pozwoli Ci zapomnieć o Iwonie?
-
-Nie wiem. To znaczy nigdy o niej nie zapomnę, ale może znajdę w
życiu inny cel, na którym będę mógł się skupić. Iwona
mawiała, że na pierwszym miejscu w moim życiu jest siatkówka, a
dopiero później ona i dzieci.
-
Chociaż libero chciał obrócić te słowa w żart głos mu zadrżał
na wspomnienie o zmarłej żonie.
-
-Jeśli Ty jesteś gotowy to w porządku, ale obiecaj mi, że w
razie czego przyjdziesz do mnie. Najgorszą i najgłupszą rzeczą
jaką może zrobić człowiek po stracie kogoś bliskiego to
duszenie tego bólu w sobie.
-
-Dzięki! Na pewno przyjdę.- zapewnił
-
-A teraz lecę na trening, żeby nie biegać karnych kółek.
-
-W Twoim przypadku była by to pewnie dodatkowa godzina na siłowni.-
zażartował psycholog
-
-To tym bardziej zmykam na trening.
-
Anastazja siedziała na ławeczce przed klasą i przyglądała się
roześmianym grupkom dzieci. Z nią jakoś nikt nie chciał się
bawić. Ledwie mała Magierska podchodziła do kogoś spotykała się
ze śmiechem lub żartami na swój temat.
-
-Ty jesteś tą nową uczennicą?- zagadnęła jakaś dziewczynka
podchodząc do niej
-
Anastazja potaknęła głową.
-
-Ja jestem Dominika Ignaczak.- przedstawiła się wyciągając
rączkę
-
-A ja Anastazja Magierska- odrzekła witając się z nową koleżanką
-
-Dlaczego siedzisz taka smutna?- zapytała po krótkiej chwili
Dominika
-
-Tęsknię za tatą. Pojechał na bardzo ważną misję i nie wiem
kiedy wróci.
-
-To tak samo jak moja mama.-odparła dziewczynka
-
-Może wyruszyli na tę samą misję.
-
-Może.-przyznała młoda Ignaczakowa po czym dodała
-
-Chcesz siedzieć ze mną w ławce?
-
Twarz Anastazji rozpromieniła się.
-
Dziewczynki nawiązały ze sobą bardzo dobry kontakt. Nawet
wychodząc ze szkoły nie mogły przestać rozmawiać i się
pożegnać.
-
-A może pójdziesz z nami na lody?- zaproponowała Dominika
-
-Muszę się spytać mamy.- odparła po czym krzyknęła
-
-Mamo! Mogę iść na lody z moją nową koleżanką?!
-
Weronika podeszła do córki i od razu poznała dziewczynkę stojącą
obok.
-
-Jest trochę za zimno na lody. Chcesz być znowu chora?
-
-Ale mamooo! Proszę!- Anastazja zrobiła błagalną minę, a
kobieta nie potrafiła jej się oprzeć
-
-No dobrze. Ale tylko małego.- zastrzegła
-
-Dzień dobry!- do zebranego tłumu podeszła kobieta około 60-tki
-
-Babcia!-wykrzyknęła Dominika wpadając w ramiona kobiety
-
-Witaj moja kruszynko! Ależ Ty rośniesz jak na drożdżach.
-
-Piję dużo mleka.- pochwaliła się dziewczynka
-
-I bardzo dobrze.
-
-Babciu, a pójdziemy na lody? Zaprosiłam już swoją nową
koleżankę.
-
-Tata nie byłby zachwycony gdyby się dowiedział.
-
-Ależ nie musi o niczym wiedzieć.- wyszeptała kobiecie na ucho i
dodała:
-
-Anastazja była dzisiaj smutna ponieważ jej tata pojechał na
bardzo ważną misję i nie wiadomo kiedy wróci. Chcę ją jakoś
pocieszyć, a na to najlepsze są lody waniliowe.
-
-Już dobrze. Skoro to ma być w ramach dobrego uczynku to się
zgadzam.
-
-Jupi! Jupi!
-
-Tylko musimy jeszcze zajść po Sebastiana.
-
-Dobrze.
-
-Nie miałyśmy jeszcze okazji się poznać.- powiedziała mama
Anastazji wyciągając rękę
-
-Weronika Magierska
-
-Hanna Ignaczak
-
-Przyjechałam samochodem więc możemy podjechać po pani wnuka i
później pójść na lody.- zaproponowała
-
-Nie chcemy sprawiać pani kłopotu.
-
-Ależ to nie będzie kłopot. Moja córka już dawno na coś się
tak nie cieszyła.
-
-W takim razie chodźmy!
-
Po parunastu minutach dzieci zajadały się lodami, a kobiety
usiadły na pobliskiej ławce.
-
-Nie chcę być wścibska, ale Dominika mówiła mi coś o tacie
Anastazji. Podobno wyjechał na bardzo ważną misję i tak się
zastanawiam czy to jest ta sama misja, w którą udała się moja
synowa.
-
-Mama Dominiki nie żyje?- zapytała zaszokowana, ale na tyle cicho,
że dzieci nie mogły usłyszeć jej słów
-
-Tak. Zbyt późno wykryli u niej bardzo złośliwego raka. Guz był
nieoperacyjny, a chemia nic nie dała.
-
-Bardzo mi przykro. Mój mąż zginął w wypadku samochodowym.
Pijany kierowca jadący z naprzeciwka wyprzedzał na zakręcie i
wjechał czołowo w samochód Artura. Obaj mężczyźni zmarli na
miejscu.
-
-Musi być pani bardzo ciężko?
-
-Najgorsze jest to kiedy patrzę na Anastazję i myślę sobie, że
będzie się wychowywała bez ojca.
-
-Może się jeszcze pani zakocha.- odrzekła Hanna
-
-Artur był wyjątkowym mężczyzną.
-
-Jest pani jeszcze młoda. Anastazja potrzebuje ojca, a pani nie
może zamykać się na ludzi.
-
-Kto by mnie tam chciał. Wdowę z dzieckiem.
-
-Ktoś kto znalazł się w podobnej sytuacji i przeżył to samo co
pani. Najedzony nie zrozumie głodnego, ale głodny głodnego już
tak. Czasami ludzi łączy przyjaźń, miłość, a niekiedy właśnie
wspólne doświadczenia.
-
-Babciu, a Sebastian nie chce się z nami bawić!- wykrzyknęła
oburzona dziewczynka podbiegając do kobiet
-
Chłopiec natychmiast pobiegł za siostrą.
-
-Jestem już za duży na bawienie się w dom.- wyjaśnił
-
-Właśnie trzeba być dużym, żeby zostać tatą.- oświadczyła
Ignaczakowa
-
-To samo tyczy się do bycia matką zatem jesteś jeszcze za mała.
-
-Ale babciu! Powiedź mu coś.
-
-Dominiuś nie można kogoś zmusić do czegoś. Jeśli Sebastian
nie chce się z wami bawić to nie nalegaj.
-
-Ale…
-
-Z resztą musimy się zbierać. Pewnie dziadek wrócił już z
pracy i czeka na obiad.
-
Dominika zrobiła smutną minkę, ale zgodziła się z babcią.
-
-A może zaprosimy do nas Anastazję i jej mamę.- zaproponowała
dziewczynka
-
-Nie chcę się pani narzucać.- odparła natychmiast Weronika
-
-Ależ zapraszamy. Jedzenia wystarczy dla wszystkim, a ponadto moja
wnuczka jest zupełnie inna przy Anastazji
-
-No dobrze.- uległa w końcu Magierska
- ***
- Było jeszcze trochę wolenego to jest kolejny rozdział. Od dzisiaj tak naprawdę zaczęłam rok akademicki dlatego rozdziały na moich blogach mogą pojawiać się rzadziej niż dotychczas. Nie umiem określić kiedy będzie następny rozdział. Może w połowie przyszłego tygodnia, Pozdrawiam! Dobrej nocy! Do next!
Ps. Dzięki za ponad 500 wyświetleń.
Ps 2. Jeszcze taki prezent ode mnie. Cytat na dziś:
-
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej
Dzięki :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń